YOU'LL BE THE PRINCE AND I'II BE THE PRINCESS (Jimin - BTS)
- Lubisz kogoś, prawda?
- Aż tak to widać?
- Czasami... Czasami po prostu jesteś przeraźliwie smutna. Zgaduję, że ktoś łamie ci serduszko. - Spuściła głowę pokonana. - Opowiesz mi o tym?
- Jest niewiele rzeczy do powiedzenia bo i nic nie ma. Ja nie mogę nawet powiedzieć, że On mnie ignoruje, bo On po prostu mnie nie zauważa. Traktuje jak powietrze. Nie patrzy na mnie, a przeze mnie... jakby mnie tam wcale nie było. Mogłabym dla niego nie istnieć.
Gardło jej się ścisnęło ze smutku, a Jimin położył jej dłoń na plecach i zaczął powoli je głaskać.
- I to powinno pomagać. Powinno sprawić, że się znudzę i dam sobie spokój, ale jest tylko odwrotnie. Marzę o tej uwadze, chcę żeby choć na mnie zerknął. Jego niedostępność staje się pociągająca bardziej i bardziej, jednocześnie dobijając mnie i doprowadzając do stanu, który widzisz. Ale... - zawahała się. - Już nie chodzi o to, że ma się we mnie zakochać. Ja po prostu chciałabym go poznać, móc z nim porozmawiać. Chciałabym, żeby się na mnie otworzył.
Podniosła głowę i spojrzała mu w oczy.
- Wybacz, że was porównam, ale widzisz, chciałabym, żeby z nim było tak łatwo jak z tobą. Że chce ze mną rozmawiać, że mogę do niego podejść, a on nie odejdzie na sam mój widok. - Widziała, że jego to boli i było jej naprawdę wstyd, ale nie umiała tego naprawić. - Ale widzisz, Jiminie - Uśmiechnęła się znienacka czym go zaskoczyła. - kiedy wtedy na ciebie patrzę doceniam twoją obecność jeszcze bardziej. I cieszę się, że jesteś.
Zobaczyła wdzięczność w jego oczach kiedy się do niej uśmiechnął.
~ o.O.o ~
- Jimin?
- Tak?
- Czym ty sie właśnie denerwujesz?
- Eee...
Wykręcił ręce nie chcąc powiedzieć.
- Nie chcesz mi powiedzieć? - zapytała zaskoczona.
- Będziesz ze mną tańczyć?
Cisza, która wtedy zapadła mówiła więcej niż tysiąc słów.
- Proszę?
- Będziesz ze mną tańczyć? - powtórzył.
- Nie rozumiem.
- Wiesz, że nie umiem tańczyć towarzysko...
Kiwnęła głową, ale pusty wyraz twarzy jej nie opuścił.
- Wiec zapisałem się na zajęcia. Ale potrzebuję partnerki.
Patrzył na nią wyczekująco czekając aż klapki w jej głowie przeskoczą, ale widać nie miało to nastąpić.
- Ale co ja mam z tym wspólnego?
- Zostań moja partnerką.
- Co? - zapytała tępo.
- Zatańcz ze mną, proszę.
Nabrała gwałtownie powietrza.
- Ale ja nie potrafię tańczyć! - zaoponowała oszołomiona.
- Ale ja też nie! - odpowiedział jej rozbawiony rozkładając ręce.
- To nie jest śmieszne! - nastroszyła się.
- Wybacz, ale wyglądasz teraz przezabawnie - powiedział śmiejąc się tak bardzo, że jego oczy zmieniły się w dwie poziome kreseczki, a w kącikach zaświeciły łezki. - Zostaniesz moją partnerką? - zapytał ją już spokojny łapiąc jej dłonie w swoje i zaglądając w oczy.
- Ale ja naprawdę nie potrafię tańczyć. - Westchnęła zrezygnowała.
- Nie szkodzi, naprawdę. Proszę.
Spojrzała mu w te pełne nadziei i niemych próśb oczy.
- Dobrze.
I nim zdążyła się obejrzeć przytulał ją ciesząc się jak dziecko. Zrozumiała wtedy, że dobrze zrobiła godząc się.
~ o.O.o ~
Siedzieli przy stoliku w jej malutkiej kuchni z rękoma oplecionymi na kubkach z herbatą. Co chwila zerkała przez okno, delikatnie się uśmiechając.
- W chwilach takich jak ta, zapominam, że śnieg jest wszystkim co zimne i mokre, i mam ochotę wyjść na dwór - powiedziała przyglądając się płatkom śniegu za oknem.
Był już późny wieczór, niebo było czarne jak smoła, ale dzięki latarniom doskonale było widać padający za oknem śnieg. Jego płatki wyglądały puszyście i romantycznie, i w tamtej chili naprawdę jej się podobały.
- To chodźmy! Chodźmy na spacer - zaproponował zaskakując ją i nawet puszczając jej oczko.
I zgodziła się, już chwilę później wędrując z nim przez ośnieżony park.
- Minnie... - odezwała się w pewnej chwili, a jej głos zabrzmiał o wiele bardziej melancholijnie niżby tego chciała. Ale w tamtej chwili, czuła się właśnie tak.
- Słucham cię, Pluto.
- Pluto? - powtórzyła nastroszona, przystając. - Nie chcę być Plutem, on nie ma puszystego ogona. Ma ogon jak mysz!
- Widzisz, jak dobrze do siebie pasujemy - odpowiedział śmiejąc się.
I, oczywiście, jego śmiech sprawił, że ona też się uśmiechnęła. Odrobinkę.
- Minnie, ja... Bo widzisz, jesteś ty... I-i oni... I... I to wszystko. I to jest większe, i większe, i ja... - Przystanął i odwrócił się do niej. - Boję się - dokończyła już szeptem.
- Czego się boisz? - zapytał delikatnie, robiąc jeszcze jeden krok w jej kierunku, tak, że ich kurtki stykały się ze sobą.
- Boję się... - Spojrzała mu w oczy. - Że pewnego dnia my po prostu znikniemy. Przestaniesz mieć dla mnie czas, zaczniemy się mijać, nie będziemy mieć o czym rozmawiać i... po prostu nas już nie będzie.
Miała wrażenie, że zaraz się rozpłacze, a wiatr dmuchający jej w oczy wcale jej nie pomagał.
Jimin zmarszczył brwi, a w jego oczach pojawiła się jakaś zmiana, jakby coś przeskoczyło mu w głowie, ale na razie milczał i słuchał jej dalej.
- Niby teraz widujemy się regularniej niż wcześniej, dzięki twoim lekcjom tańca...
- Naszym - poprawił ją natychmiast, ale zmarszczka na jego czole wciąż nie znikała.
- Ale gdyby nie to - kontynuowała puszczając mimo uszu jego wtrącenie - jak często byśmy się widywali?
Nie wiedziała dlaczego zdecydowała się mu opowiedzieć o tych obawach. Dlaczego zrobiła to właśnie teraz, kiedy mieli miło spędzić czas na spacerze, kiedy śnieg padał w naprawdę piękny sposób.
A może właśnie dlatego.
Może właśnie dlatego, że padał śnieg i dobrowolne spacerowanie w nim było jej czymś obcym. Dlatego, że było zimno i ciemno, kiedy po dziesiątej wieczorem łazili po parku. Może dlatego, że byli w nim tylko oni i z jakiegoś powodu uderzyła ją samotność, której tak bardzo się bała.
- To jest powód, dla którego wciąż tu jesteś? - zapytał ją pochylając głowę, jakby nie chciał przeoczyć nawet najmniejszej reakcji na jej twarzy.
- Co? O czym ty mówisz? - zapytała zdezorientowana. Spodziewała się odpowiedzi na pytanie, a nie pytania.
- Jasne, nie jestem naiwny, wiem, że nie chodzi tylko o mnie. Jest On, jest też wszystko co tutaj masz, ale oprócz tego... - Wtedy zrozumiała co do niej mówi. I wiedziała, że nie uda jej się już uciec od tej rozmowy. - Czy oprócz tego, powodem, dla którego wciąż tutaj jesteś, jestem też ja?
- Ja... - Chciała zaprzeczyć. - Tak.
To było coś jak westchnienie w jej ustach, a może po prosu tak brzmiała prawda i nie była w stanie tego zmienić. Był jednym z powodów. Nie jednym i trudno powiedzieć, że najważniejszym, ale... Największym.
Zobaczyła smutek w jego oczach i chyba poczuła jak coś w niej pęka.
- Dlaczego to robisz? - zapytał, ale wiedziała, że to pytanie jest retoryczne. - Wiesz, że tutaj nie pasujesz. Tęsknisz za domem. Za każdym razem kiedy na ciebie patrzę, widzę jak obco czujesz się w tej betonowej dżungli.
A on miał rację. Nie pasowała tutaj. Seul nie był dla niej. Była dziewczyną kochającą swoje malutkie miasteczko, wioskę, najbardziej na świecie. Tęskniła za tamtymi górami, za tamtymi lasami, za wszechogarniającą zielenią. Tęskniła za tamtą bryzą, za tamtym zapachem deszczu na chodniku, za tamtymi porankami w ogrodzie, w swoim szlafroku.
Ale przede wszystkim - tęskniła za tamtym niebem. Za tym, jak tam wyglądał wschód słońca. Jak wyglądał jego zachód i jak wyglądały gwiazdy. Mogła to wszystko zobaczyć po prostu stojąc i patrząc na horyzont. I kochała ten widok najbardziej na świecie, ale tutaj nigdy nie był nawet podobny.
Nawet teraz, z nim, ta noc musiała być inna niż w domu.
- Wiesz, za każdym razem myślałem, że ty chcesz tu zostać. Że męczysz się, ale mimo wszystko tego chcesz, nawet jeśli On był tego częścią. Ale dla mnie? Dla mnie? - powtórzył i złapał jej zmarzniętą twarzyczkę w swoje drobne dłonie. - Dla mnie nigdy nie musiałaś tutaj być. Nigdy.
- Ale... Kim byśmy wtedy byli? - szepnęła.
- Dwójką tych samym najlepszych przyjaciół jakimi od zawsze jesteśmy - powiedział pewnie.
Pokręciła głową. Nie wierzyła w to.
- Przed twoimi...
- Naszymi - znowu się wtrącił.
- Naszymi - poprawiła się tym razem - lekcjami tańca nawet nie widywaliśmy się regularnie. Ba! Wystarczy, że gdzieś wyjedziesz i znowu tak będzie. I chcesz mi powiedzieć, że gdybym mieszkała na drugim końcu kraju, to by nic nie zmieniło?
- Nic - powiedział przytakując i ścierając jej z policzka płatek śniegu. Do tej chwili całkowicie nie zauważała, że padał śnieg. - Czy to, że spotykamy się nieregularnie kiedykolwiek zmieniło to, jak nam się rozmawia? Czy choć raz było przez to inaczej?
- Nie... - odpowiedziała ostrożnie. Zmierzał do czegoś, a ona nie wiedziała do czego.
- A czy gdybym cię nie ubłagał o te lekcje tańca, to czy spotkalibyśmy się regularnie, jak to nazwałaś?
- Nie... - odpowiedziała marszcząc nosek.
- Więc nie, to gdzie byś mieszkała nie ma żadnego znaczenia. Zawsze znajdę dla ciebie czas, nawet gdybym miał poświecić za to sen czy posiłek. I jeśli wyjedziesz - i tak, chce tego - wtrącił, a w jego spojrzeniu była fascynująca ją determinacja - to na nasze lekcje tańca ja będę przyjeżdżał do ciebie.
- Jimin, to niedorzeczne! To jest na drugim końcu kraju!
- Nie, niedorzeczne jest to, że myślisz, że w naszym kraju, wielkości orzeszka, to daleko, więc przestań. - I nagle jego spojrzenie stało się całkowicie łagodne. - Męczysz się tutaj, tęsknisz, od lat. Nie rób sobie tego.
- Ale ja nie chcę cię stracić - szepnęła. - Jesteś dla mnie najważniejszy.
Wypowiedzenie tego na głos sprawiło, że wielkie łzy potoczyły się po jej policzkach. Ich ciepło w kontraście z chłodem jej skóry sprawiło, że zdawały się parzyć. Wytarł je szybko kciukami, a potem przytulił ją do siebie.
- Nie płacz - poprosił, przytulając ją do siebie jeszcze mocniej.
- Nie wierzę, że to miejsce będzie takie samo jeśli ciebie tam nie będzie - powiedziała przez łzy w materiał w jego kurtki.
No właśnie. Bo ona tęskniła za tym wszystkim czego tutaj nie miała, ale kiedy myślała o swoim domu, to myślała też o Jiminie. Na każdym jej wspomnieniu, na każdym pięknym widoczku jaki miała w swojej głowie, on zawsze gdzieś tam był. Jej dom był tam, gdzie był Jimin, więc jak mogła wrócić? Jak mogła dobrowolnie pójść w przeciwną stronę?
- Obiecuję ci, że będzie. Będę tam dla ciebie zawsze, kiedy będziesz mnie potrzebować. Czy kiedyś cię zawiodłem?
Nie.
- Minnie... - wychlipiała w jego kurtkę.
- Szzz... Cichutko, nie płacz. Nie zostawię cię.
Wtulała się w niego desperacko, wdychając jego zapach i oddając się temu znajomemu uczuciu jego ramion oplatających się wokół niej. Stali tak i stali, a śnieg powoli ich przysypywał. Ale ona naprawdę nie miała ochoty się od niego odrywać.
- Jesteś wszystkim co mi tutaj bliskie. Nie - poprawiła się. - Jesteś wszystkim co mi bliskie.
- Zawsze będziesz mnie mieć przy sobie, wiesz? Wiesz? - zapytał pochylając głowę i pytając ją tuż przy jej uchu.
I wtedy to zrozumiała. Zrozumiała, że tak naprawdę zawsze to wiedziała, po prostu strach przytłaczał ją czasem zbyt mocno.
- Wiem, Minnie.
Odsunęła się od niego powoli i spojrzała na jego twarz. Dla niej nie zmienił się nic, a nic, choć lata tak szybko mijały. Wciąż miał te same ciepłe oczy, które zmieniały się w dwie poziome kreseczki kiedy się uśmiechał. Miał ten sam pogodny uśmiech i drobne dłonie, od zawsze mniejsze niż te jej.
Podniosła dłoń i strzepnęła mu śnieg z brązowej grzywki, która wystawała mu spod kaptura. W tamtej chwili mogła stwierdzić, że śnieg potrafił być naprawdę piękny.
Roześmiał się i poprawił czapkę na jej głowie, żeby nie zsuwała się jej z uszu.
- Robi się coraz zimniej - powiedział. - Wracajmy.
Przytaknęła, a on objął ją ramieniem i wrócili do domu.
~ o.O.o ~
Opadli zmęczeni na podłogę oddychając głęboko. Jimin chwycił butelkę wody, odkręcił zakrętkę i łapczywie zaczął pić.
Uśmiechnęła się przyglądając mu się. Był spocony, zmęczony, jego policzki były wściekle czerwone, włosy odstawały mu we wszystkich kierunkach, a oczy same się zamykały. Ale z jakiegoś powodu, właśnie kiedy patrzyła na niego w takich chwilach był dla niej najpiękniejszy. Najbardziej autentyczny.
Wyciągnęła rękę, a on podał jej butelkę i pociągnęła sopory łyk. Jakoś nigdy nie przyszło im do głowy, żeby używać dwóch osobnych...
- Te blond włosy tak bardzo ci pasują - powiedziała jedną ręką mierzwiąc jego włosy, a drugą oddając mu butelkę, do której natychmiast przywarł ustami, by łapczywie wypić ostatnie klika łyków. - Zupełnie jakby bóg cię takim stworzył.
- Mówisz, że to twoje ulubione? - Przytaknęła powoli, zastanawiając się do czego zmierza. - Myślisz, że powinienem zostać w takich na stałe?
Czerwone światło gwałtownie zapaliło się w jej głowie.
- Jiminie... Nigdy nie rób czegoś przez wzgląd na innych. Obcego czy przyjaciela, jak ja. Nawet jeśli musisz dla pracy, to obiecaj mi, że zawsze postarasz się wybrać to, co jest najbliższe twojemu sercu. Nie próbuj się komuś przypodobać, dobrze? To ty sobie masz się podobać. Nic ponad to.
- Dobrze - szepnął. - Będę robił tak, jak ja chcę, nie jak chcieliby inni.
- Obiecujesz? - zapytała z nadzieją.
- Obiecuję.
- Na paluszek? - upewniła się wyciągając dłoń.
- Na paluszek - odpowiedział jej uśmiechając się i złączając swoje krótkie paluszki z tymi jej.
- Jimin... - odezwała się niepewnie. Kołysała się na stopach ściskając jednocześnie opuszek swojego małego palca.
Spojrzał na nią, marszcząc nosek, słysząc jej głos. Brzmiał jakby popełniła jakąś wielką zbrodnię i teraz próbowała się do niej przyznać z nadzieją, że nie zostanie ukarana.
- Słucham cię - powiedział podchodząc do niej.
- Będziemy ćwiczyć walca wiedeńskiego, prawda?
Przytaknął zaglądając jej w oczy i próbując odgadnąć o czym myśli?
- Bo widzisz... mam dzisiaj urodziny i czy z tej pseudo-okazji moglibyśmy zatańczyć do piosenki, którą ja wybiorę?
Zobaczyła, że uniósł jedną brew w zdziwieniu i czymś na kształt sceptyzmu.
Wiedziała, że bierze go na litość wyciągając motyw jej urodzin i wcale nie była z tego dumna. Ale naprawdę chciała zatańczyć do tej piosenki odkąd po raz pierwszy ją usłyszała, a nigdy wcześniej nie miała odwagi o to poprosić.
- Jestem taki straszny? - zapytał uśmiechając się do niej. Miała ochotę zapaść się pod ziemię kiedy to powiedział. - No już! Włączaj ją - powiedział i puścił jej perskie oczko widząc jej zaskoczenie.
Podszedł do swojej torby, a ona jeszcze przez kilka sekund stała w tamtym miejscu i uśmiechała się do siebie uszczęśliwiona.
- Co robisz? - zapytała po chwili, kiedy uruchamiała piosenkę, widząc jak krząta się przy ścianie.
- Chce nas nagrać - powiedział ustawiając kamerę. Zerknął na nią, a jej brwi powędrowały w górę. - Będziesz miała pamiątkę. Gotowe. Możesz włączyć muzykę.
Nacisnęła play, a on wziął ją w ramiona. Usłyszała pierwsze nuty piosenki. Odliczył rytm i zaczął prowadzić ją po parkiecie.
Wirowali tak sobie, a on przyglądał jej się, nie odrywając wzroku od jej uszczęśliwionej i delikatnie rozmarzonej twarzy. A potem, kiedy skończył się drugi refren i wokalistka miała zacząć śpiewać przejście, zatrzymał ich, jednak nie puszczając ramy. Wtedy usłyszała jak śpiewa razem z nią:
- So I'll watch your life in pictures like I used to watch you sleep
And I feel you forget me like I used to feel you breathe
And I keep up with our old friends just to ask them how you are
Hope it's nice where you are
Podniósł dłoń do góry pomagając jej okręcić się wokół własnej osi, a potem znowu wziął ją w ramiona.
- And I hope the sun shines
And it's a beautiful day
And something reminds you
You wish you had stayed
You can plan for a change in weather and time
But I never planned on you changing your mind...*
Była tak bardzo zaskoczona w tamtej chwili, że nie miała pojęcia jak się nazywa. Widziała, że stara się być poważny śpiewając tą balladę - Choć był to jej najoptymistyczniejszy punkt. - ale w kącikach jego ust majaczył uśmiech. Poruszył ją i uszczęśliwił tym tak bardzo, że nawet nie dostrzegła kiedy jej oczy napełniły się łzami i spłynęły po policzkach.
A potem znów zaczął z nią wirować dopóki piosenka się nie skończyła.
- Chciałabym kiedyś usłyszeć wasz duet. Przepięknie byście razem brzmieli - powiedziała uśmiechając się do niego jakby był gwiazdką z nieba.
A był.
Odpowiedział jej tym samym uśmiechem.
~ o.O.o ~
10:16AM
Konwersacja z Mały Książę
Mam prośbę
Słucham cię, Minnie
Wymień mi swoje ulubione piosenki Taylor Swift
Nie pomiń żadnej!
Skoro cię to interesuje...
<kiwa głową>
Last Kiss...
Ale to już wiesz
:D
Teardrops On My Guitar
Cold As You
Untouchable
Come In With The Rain
Fifteen
Love Story
White Horse
You Belong With Me
Breathe
The Best Day
Back To December
Dear John
Never Grow Up
Enchanted
Long Live
Ours
Superman
Crazier
Today Was a Fairytale
Crazier
Today Was a Fairytale
Treacherous
All Too Well
I Almost Do
Stay Stay Stay
The Last Time
Sad Beuatiful Tragic
Everything Has Changed
Begin Again
Style
This Love
Clean
You Are In Love
Delicate
Proszę, Minnie. Myślę, że to wszytko.
Dziękuję!
Wciąż nie rozumiem po co ci to...
<wzrusza ramionami>
Ale fajnie móc się tym podzielić :D
❤
~ o.O.o ~
Siedzieli opierając się o siebie plecami, z kartkami w rękach.
- A5.
- Pudło. D12.
- Cholera. - Roześmiał się. - A10.
- Pudło. D9.
- Minnie! - Znowu się roześmiał. - F1.
- Pudło. Zatopię ci tego czteromasztowca - powiedział zaczepnie, a ona doskonale mogła sobie wyobrazić jego minę w tej chwili.
- Zginiesz marnie, Park Jimin.
- D10.
- Ugh. E3.
- Trafiony. - Nareszcie, pomyślała. - D11.
- Trafiony i zatopiony. Ugh.
- To prześmieszne jak często w to ze mną przegrywasz.
- Dobrze ci radzę, Park Jimin, zamilcz.
Roześmiał się i delikatnie się odwracając poczochrał jej włosy
~ o.O.o ~
3:25PM
Konwersacja z Mały Książę
Wiem, że idziesz dzisiaj na koncert. Wybacz, że nie mogłem pójść z tobą😔
Masz rację - beznadziejny z ciebie najlepszy przyjaciel.
Jesteś zbyt okrutna!
Wiem ;*
Baw się dobrze i uważaj na siebie!
Powiedzmy, że spróbuję sobie bez ciebie poradzić...
:D
Uważaj żeby się tam nie zakochać!
<wywraca oczami>
Wyświetlono
3:39PM
Konwersacja z RobiącyMłyn
Przyjedziemy po ciebie za chwilę
Ale o co chodzi?
Jedziemy z tobą na koncert
Ale jak to??
;)
Jimin martwił się, że nie może z tobą jechać. Poprosił nas.
Jimin? To jego pomysł?
:D
I wy wszyscy jedziecie?
Tak! :)
Niektórym za ławo przychodzi zdobywanie biletów na takie wydarzenia...
Bądź milsza, to może kiedyś się podzielimy ;P
-.-
Czekam na was!
Wyświetlono
3:43PM
Konwersacja z Mały Książę
Jednak wspaniały z ciebie przyjaciel 💖
Nie wyświetlono
~ o.O.o ~
Taylor zniknęła, z pewnością na zmianę kostiumu i pojawił się przerywnik w postaci jej zdjęć. Mogła tylko zgadywać co teraz się wydarzy, ale szczerze, nie miała zamiaru. Tak cieszyło ją to doświadczenie, że niemal, niemal mogła nazwać tą chwilę idealną.
Bo brakowało Jimina.
I bo był On, ale nie mogła z nim tego dzielić. Jak zwykle byli tak blisko siebie, ale tak daleko.
Kątem oka zobaczyła jak do Namjoona podchodzi jakiś członek obsługi, ale zignorowała to. Sławnych ciągnie do sławnych, norma. Ale potem on do niej podszedł i łapiąc ją za ramiona, wypchnął z jej miejsca.
- Idziemy - szepnął jej.
- Ale co ty robisz?
- Zobaczysz. Chodź, zaufaj oppie.
Co mogła poradzić, kiedy trzymał ją w kleszcze i pchał. Słyszała za to, że pozostali członkowie BTS idą za nimi. O dziwo, zaprowadził ją pod scenę B, małą i okrągłą. I domyślała się, że również obrotową. Puścił ją dopiero obok członka ochrony, który najwyraźniej czekał na nich własnie, bo obok niego było miejsce na kilka osób, co wydawało się aż dziwne na tak ograniczonej przestrzeni.
- Ale o co ci chodzi? - syknęła do niego skrępowana, czując na sobie spojrzenia wszystkich ludzi w około. Wystarczająco była zażenowana byciem tu z całą szóstką, choć naprawdę się cieszyła, że nie jest sama. To po prostu były... bardzo rozpoznawalne twarze, mówiąc delikatnie.
- Powiedzmy, że wykorzystuję dla ciebie te znajomości, o których rozmawialiśmy - powiedział z tajemniczym uśmieszkiem.
Nic z tego nie zrozumiała, więc po prostu czekała na występ. Ostatecznie, dużo tym wygrała i nie mogła temu zaprzeczyć.
Zobaczyła, że zapadnia się otwiera i na scenę powoli wjeżdżają dwie postaci. Tą pierwszą rozpoznała od razu, nie musiała nawet się zastanawiać. Nikt inny nie mógł to być, to w końcu był jej koncert. Ale gdy zobaczyła drugą czuprynę, zachwiała się i wpadła plecami na klatkę piersiową Namjoona. Złapał ją natychmiast jakby się tego spodziewał.
Tłum oszalał.
Nie pomyliłaby tej różowej czupryny z nikim innym. Nie przez jej kolor, który tak łatwo było rozpoznać. Chodziło o właściciela tych włosów. Znała go tak długo, że nie pomyliłaby się za nic w świecie, bez względu na jego fryzurę. Ale mimo to, nie mogła uwierzyć, że siedział na tym wysokim stołku, z mikrofonem przed sobą i Taylor Swift z gitarą po swojej prawej tronie.
Byli dokładnie przed nią, ale on na nią nie patrzył. Uśmiechał się pogodnie, a jego oczy błądziły od Taylor do publiczności i z powrotem. Na ich małą grupę nie zerknął ani razu i zrozumiała, że robi to specjalnie, bo po prostu nie dało się na nich nie patrzeć, jeśli się celowo tego nie unikało. A potem przeniósł wzrok na Taylor i już go na niej pozostawił.
Za to Taylor się jej przyglądała. Dokładnie jej i zrozumiała co się właśnie dzieje.
Poprosiła o coś i oto właśnie Park Jimin spełnia tą prośbę.
- Jimin, zostaniesz moim tłumaczem, dobrze? - Taylor zwróciła się do niego z tym ciepłym uśmiechem, który znała na pamięć.
Kiwnął głową. Przez cały ten czas wpatrywał się w nią uważnie jakby... na coś czekał?
- Napisałam ta piosenkę dawno temu zainspirowana historią moich przyjaciół... - odezwała się powoli, rozpoczynając swoją przemowę.
To zawsze był jej ulubiony fragment jej koncertów. Jej przemowy były zawsze niesamowite, żeby nie powiedzieć, że z nich słynęła.
- Tym razem historia będzie trochę inna... Pewnego dnia skontaktował się ze mną Jimin Park... Ten ciepły chłopiec obok mnie poprosił mnie o pomoc... Ale nie chodziło o to, że chciał stworzyć ze mną piosenkę...
Nagle uśmiechnęła się szeroko i puściła oczko do Namjoona. Wszyscy doskonale zrozumieli co to znaczy, a od tamtego pisku fanów naprawdę można było ogłuchnąć.
- Chciał ze mną zaśpiewać... - kontynuowała spoglądając na Jimina, który wciąż nie odrywał od niej wzroku, spokojnie tłumacząc każde jej słowo. - Opowiedział mi historię dlaczego... Na tym koncercie jest dziewczyna, moja fanka... W jej urodziny tańczyli do mojej piosenki... Ale Jimin też zaśpiewał dla niej jej fragment... Powiedziała, że chciałaby kiedyś usłyszeć nas razem... I Jimin chciał spełnić tą prośbę...
To zawsze był jej ulubiony fragment jej koncertów. Jej przemowy były zawsze niesamowite, żeby nie powiedzieć, że z nich słynęła.
- Tym razem historia będzie trochę inna... Pewnego dnia skontaktował się ze mną Jimin Park... Ten ciepły chłopiec obok mnie poprosił mnie o pomoc... Ale nie chodziło o to, że chciał stworzyć ze mną piosenkę...
Nagle uśmiechnęła się szeroko i puściła oczko do Namjoona. Wszyscy doskonale zrozumieli co to znaczy, a od tamtego pisku fanów naprawdę można było ogłuchnąć.
- Chciał ze mną zaśpiewać... - kontynuowała spoglądając na Jimina, który wciąż nie odrywał od niej wzroku, spokojnie tłumacząc każde jej słowo. - Opowiedział mi historię dlaczego... Na tym koncercie jest dziewczyna, moja fanka... W jej urodziny tańczyli do mojej piosenki... Ale Jimin też zaśpiewał dla niej jej fragment... Powiedziała, że chciałaby kiedyś usłyszeć nas razem... I Jimin chciał spełnić tą prośbę...
Taylor zrobiła pauzę dłuższą niż wymagało tego tłumaczenie - przygryzła wargę i uśmiechała się, a ona wiedziała, że ta kluczowa rzecz, którą ma powiedzieć dopiero będzie. I nie wiedziała co ze sobą zrobić, bo już teraz płakała ze wzruszenia w koszulkę Namjoona, który silnie trzymał ją w swoich ramionach. Gdyby nie on nie ustałaby na nogach.
Jimin zrobił to coś specjalnie dla niej. To coś, co było naprawdę, naprawdę duże. Tylko dlatego, że powiedziała, że chciałby to zobaczyć. I była tak wzruszona, i tak szczęśliwa, że miała wrażenie, że jej malutkie serduszko nie pomieści tego szczęścia. Ale wiedziała, że było w tym wszystkim coś jeszcze i coś w głowie mówiło jej, że to zwali ją z nóg bardziej niż wszystko do tej pory. I nie wiedziała czy jest na to gotowa.
- Jimin powiedział mi, że ona ma kogoś, kto jest dla niej szczególny... I... - Zerknęła na niego i uśmiechnęła się trochę rozbawiona spiskiem, który własnie odbywał się na scenie. - Ale Jimin, spośród wszystkich jej ulubionych piosenek wybrał tą jedną... Tą jedną, którą chce jej coś powiedzieć.
I wtedy spojrzała wprost na nią.
Choć sam Jimin przez cały ten czas nie spuszczał wzroku z Taylor, to ona patrzyła wprost na nią.
Choć sam Jimin przez cały ten czas nie spuszczał wzroku z Taylor, to ona patrzyła wprost na nią.
- Ta piosenka to... "You belong with me".
Chyba zapomniała jak się oddycha. Potrafiła zrobić tylko wdech.
Dźwięki gitary Taylor i całego zespołu rozbrzmiały, a potem zaczęli śpiewać. Razem.
Scena zaczęła swój bardzo wolny obrót, ale Jimin mimo to spojrzał wprost na nią. Śpiewał dla niej.
I do niej.
I choć brakowało jej powietrza, nogi jej drżały, a przez łzy nie widziała prawie nic, to doskonale docierało do niej o czym jest ta piosenka. Zauważyła nawet, że zmienili niektóre fragmenty, by pasowało to do Jimina śpiewającego do kobiety.
On nie rozumie twojego humoru, tak jak ja...
Masz rację. Ja nigdy Go nie rozśmieszam. On nigdy mnie nie słucha. On nigdy nie jest mnie ciekawy.
On nigdy nie pozna twojej historii, tak jak ja...
Masz rację, On nigdy, przenigdy nie będzie mnie znał tak, jak ty mnie znasz. Znasz każdą moją wiosnę i każdą moją zimę. Znasz każdy mój uśmiech i każdą moją łzę.
Marzę o dniu, gdy się obudzisz i odkryjesz
Że to, czego szukasz, było tu przez cały czas...
Więc teraz... mnie budzisz?
Ale... jak to? Ty?
Gdybyś tylko potrafiła dostrzec, że to ja Cię rozumiem...
Ja... potrafię.
Byłem tu przez cały czas, więc czemu tego nie widzisz?
Jak mogłam tego nie widzieć?
Twoje miejsce jest przy mnie, twoje miejsce jest przy mnie...
Śmiejąc się na ławce w parku, myślę sobie
"Hej, czy to nie jest proste?"...
Myślałeś tak przez cały ten czas, Minnie?
Masz uśmiech, który mógłby rozjaśnić całe to miasto
Nie widziałem go przez jakiś czas, odkąd on cię zasmucił
Mówisz, że wszystko u ciebie w porządku, ale ja znam Cię lepiej...
Masz rację. Znasz mnie lepiej niż On. Znasz mnie lepiej niż ktokolwiek na świecie.
Marzę o dniu, gdy się obudzisz i odkryjesz
Że to, czego szukasz, było tu przez cały czas...
Przez cały czas...
Gdybyś tylko potrafiła dostrzec, że to ja Cię rozumiem
Byłem tu przez cały czas, więc czemu tego nie widzisz?
Twoje miejsce jest przy mnie...
Czemu tego nie widziałam?
Przez cały ten czas, jak mogłaś nie wiedzieć?
Jak mogłam?
Och, pamiętam, jak przyjeżdżałaś do mojego domu w środku nocy
Jestem tym, który Cię rozśmiesza, gdy zbiera Ci się na płacz
Znam Twoje ulubione piosenki i opowiadasz mi o swoich marzeniach...
Znasz to wszystko. Zawsze tak było...
Myślę, że wiem, gdzie jest Twoje miejsce, myślę, że wiem, że przy mnie...
Byłem tu przez cały czas, więc czemu tego nie widzisz?
Czemu?
Cały ten czas, jak mogłaś nie wiedzieć?
Kochanie...
Minnie...
Czy kiedykolwiek przyszło ci na myśl, że być może
Twoje miejsce jest przy mnie...**
Nigdy.
~ o.O.o ~
- Minnie - zdołała tylko szepnąć kiedy wchodziła zza kulisy, ale wiedziała, że on wiedział co mówi.
Stał tam, obok jej idolki i widziała, że na nią czekają. I za każdym razem kiedy myślała o możliwości spotkania Taylor sądziła, że nie będzie potrafiła oderwać od niej wzroku. Teraz patrzyła tylko na Jimina, a jej spojrzenie było jakąś mieszanką bezgranicznego uwielbienia, bezmiernej radości i kompletnego oczarowania.
Być może to dzięki ogromnej dawce adrenaliny w jednej chwili dostrzegła kilka rzeczy dziejących się w tym samym momencie, a być może po porostu nie dało się tego przeoczyć.
Poczuła jak ktoś łapie ją za rękę ciągnąc za sobą i od razu poznała czyja to dłoń, choć nigdy wcześniej jej nie trzymała. I właśnie dlatego wiedziała do kogo ona należy. Tak długo marzyła o tym dotyku...
Jednak w tej samej chwili widziała jak usta Taylor poruszają się, a jej głowa wskazuje na osobę, która właśnie ciągnęła ją za rękę. Pytanie "To ten chłopak?" było tak oczywiste, że miała wrażenie, że nawet słyszała jak ona wypowiadała te słowa. A Jimin przytaknął jej głową, nawet na nią nie patrząc, bo wzrok miał utkwiony w nich.
I w tamtej chwili zdała sobie sprawę, że on zawsze wiedział.
I w tamtej chwili zdała sobie sprawę, że on zawsze wiedział.
Jej Park Jimin. Jej najlepszy przyjaciel znał ją najlepiej na świecie. Jej Park Jimin tamtego dnia doskonale wiedział kim jest osoba, o którą pytał. Jej Park Jimin, który swoim ciepłym uśmiechem potrafił poprawić jej nawet najgorszy nastrój. Park Jimin, który ją kochał. Jej Park Jimin, jej Minnie. Jej Mały Książę.
Ale wtedy ręka, która trzymała jej dłoń pociągnęła ją mocniej, a jej stopy odwróciły się i poszła za nim. Odeszli tylko kilka kroków, ale przekaz był dla niej śmiesznie jasny - daleko od Jimina.
Więc oto był, On we własnej osobie. On, który stał przed nią i chciał z nią rozmawiać. On, który chciał ją tylko dla siebie, tak jak zawsze tego chciała. Tak, jak zawsze o tym marzyła.
Więc dlaczego w tej chwili nie chciała tam z Nim być?
- Chyba nie zamierzasz, tak po prostu, sobie mnie odpuścić i skupić się na Jiminie? - zapytał zirytowany.
Być może było to ostatnie pytanie jakiego by się po Nim spodziewała, a być może właśnie teraz wiedziała, że nie.
Przygryzła dolną wargę i zapatrzyła się na czarną podłogę zastanawiając się w jakie słowa najlepiej ubrać swoje myśli. I kiedy to sobie uświadomiła, niemal się uśmiechnęła. Niemal.
- Jestem zmęczona czekaniem, zastanawianiem się czy kiedykolwiek do mnie przyjdziesz.
- Jak widzisz - przyszedłem.
Widziała jak bardzo zirytowany był Jego wzrok. Nie podobała mu się sytuacja, w której nagle się znalazł. Widać, że nigdy tego nie planował.
A przecież wcale nie musiał tego robić...
- Ale widzisz, Ty zawsze wiedziałeś... - Uśmiechnęła się gorzko. Nigdy nie pomyślałaby, że zrobi to właśnie w Jego kierunku. - A mimo to, nie zrobiłeś nic. Byłam Ci obojętna, jak zawsze.
- Nie byłaś.
Jego spojrzenie było twarde jak skała, ale nie musiało to oznaczać, że było szczere. A ona nie zamierzała doszukiwać się w nim szczerości.
- Byłam. Tobie po prostu było wygodnie. - Jego wyraz twarzy się zmienił, ale nie chciała tego analizować. - To było wygodne mieć pewność, że gdybyś nagle potrzebował czyjegoś towarzystwa, mogłeś zwrócić się do mnie, bo ja zawsze na Ciebie czekałam. I choć nigdy z tego nie skorzystałeś, to zawsze było to twoim zapleczem. I nigdy nie sądziłam, że to powiem, ale teraz myślę, że cieszę się, że tego nie zrobiłeś. Ktoś uświadomił mi właśnie, że dzięki temu nie mam za czym tęsknić.
- To tylko piosenka - wycedził.
- Powiedział muzyk - zripostowała. - Jesteśmy niczym innym niż moją wyobraźnią. A ja nie chcę żyć już wiecznym czekaniem.
Pewnie odwróciła się na pięcie i pierwszym na co napotkał jej wzrok były ciemne oczy Park Jimina patrzące tylko na nią. I teraz potrafiła całkowicie poczuć tą mieszankę emocji jaka od niego płynęła, tak, jak on zawsze potrafił czytać z niej. Uśmiechnęła się, tak, jak zawsze kiedy na niego patrzyła. To był jej Park Jimin. Park Jimin w paseteloworóżowych włosach, które rozpoznałaby z drugiego końca miasta. Park Jimin, którego nazywano słodkim mochi. Park Jimin, z którym dzieliła wszystkie swoje najszczęśliwsze wspomnienia. Park Jimin, który zawsze ją akceptował i Park Jimin, który zawsze chciał jej szczęścia.
Obejmowali się ramionami z Taylor, która zerkała to na nią to na niego, ale Jimin oczywiście patrzył tylko na nią. I uśmiechał się jak wariat widząc jej uśmiech.
Podeszła do nich, a ich wolne ramiona ją objęły i wtuliły w siebie mocno.
Masz rację, pomyślała, moje miejsce jest przy tobie.
~ o.O.o ~ ~ o.O.o ~ ~ o.O.o ~
* Więc obserwuję twoje życie poprzez zdjęcia
Tak jak kiedyś obserwowałam, jak śpisz
I czuję, że o mnie zapominasz
Tak jak kiedyś czułam, że oddychasz
Pozostaję w kontakcie z naszymi starymi przyjaciółmi
Tylko po to, by zapytać ich, co u ciebie
Mam nadzieję, że jest miło tam, gdzie jesteś
I mam nadzieję, że świeci słońce i jest piękny dzień
A coś przypomina ci, że żałujesz, iż nie zostałeś
Można spodziewać się zmiany pogody i czasu
Ale nigdy nie spodziewałam się, że zmienisz zdanie
(autor tłumaczenia to Luthien i pochodzi ono z jej bloga taylorswift.blog.onet.pl)
** Tłumaczenie zmienione na potrzeby historii.