sobota, 25 listopada 2017

Jeśli przypadkiem cię niszczę, wybaczysz mi? DODATEK II: Flaming

BONUS II



FLAMING

Pisałam przy akompaniamencie: "This Love" Taylor Swift (Spotify), "Forever" Theia (YouTube).



Mojej Madzi.
Gdyby nie jej pytania, nigdy bym tych myśli nie spisała.

Wyszedł z domu i szybko wsiadł do samochodu. Spojrzał jeszcze na dom SUGI i westchnął, a potem zapiął pas i uruchomił silnik. 
Nie miał ochoty wracać do siebie, a z drugiej strony nie chciał się jej pokazywać następnego dnia w tym samym ubraniu, tak, jakby wszystko co robił to czekał aż wróci. Bo nie było tak.
A jednocześnie było. 
Zamierzał po prostu pokręcić się nocą samochodem bez większego celu, a rano iść do pracy, dokładnie tak, jak powinien to zrobić, zamiast szukać sobie wymówek by od tego uciec. 
Jin pamiętał dzień ich pierwszego spotkania dużo lepiej niż oni, a czasem nawet zastanawiał się, czy to nie jej charakterystyczna reakcja na SUGĘ sprawiła, że się nią zainteresował. To jak jej wzrok powędrował w jego kierunku i przestała oddychać. Jak jej ciało się spięło, a ona pobladła. Jak pusty miała wzrok w tamtej chwili, a jednocześnie utkwiony tylko w nim. A potem Namjoon się odezwał, a jej szok minął i cofnęła się gwałtownie. A Jin widział jak pragnie stamtąd uciec, jak boi się tam być. Jak trzęsą się jej dłonie, a usta drżą. Nie zbliżyła się do żadnego z nich, skłoniła się tylko głęboko, a potem tak zręcznie się wymknęła, że szybciej zniknęła niż się pojawiła.
Wtedy tego nie rozumiał. Myślał o tym jak o strachu, którego nie mógł pojąć.
A SUGA był jak w transie, zamyślony tak, że nie reagował na nic. Jednocześnie kiedy ktoś go dotknął cały drżał, jakby dotyk go przerażał. Jin myślał, że w końcu spadło na niego przepracowanie i to jakiś rodzaj szoku po tym, a jednak wydawało mu się to dziwne. Zbyt mocno pokrywające się w czasie z tym dziwnym spotkaniem chwilę wcześniej.
Jina coś w niej fascynowało, nie wiedział wtedy jeszcze czy to jej uroda, czy charakter, który powoli starał się poznawać, ale tak czy inaczej, sprawiało to, że przyglądał jej się uważniej niż inni. Dlatego więcej widział...
Gdyby ktokolwiek zapytał Jina czy żałuje decyzji, którą podjął, odpowiedziałby "nie". I mówiłby prawdę. Ale nigdy nie było tak, że chciał by sprawy aż tak się skomplikowały. 
Wyrzucał sobie, że zadziałał zbyt późno i dlatego to potoczyło się w tym kierunku. Że może gdyby szukałby z nią więcej kontaktu, ich relacja potoczyłaby się szybciej i SUGA nie zdążyłby się przełamać. Ale potem uświadamiał sobie, że to i tak by nic nie zmieniło. Nie tylko dlatego, że SUGA zareagowałby jak tylko zauważyłby jego działania. Przede wszystkim dlatego, że tego pociągu w nich nie dało się przeskoczyć. Ta tama miedzy nimi pękała za każdym razem kiedy tylko się widzieli i Jin nie miał z tym szans.
Wiedział o tym.

Pamiętał dzień, w którym zastanawiał się co by było, gdyby to on był na miejscu SUGI, co by to zmieniło? I to, co odkrył całkowicie go zaskoczyło. Tamten pociąg niczego im nie gwarantował. Owszem, ona uważała ze nie może być z SUGĄ ponieważ są zbyt różni, natomiast ona z Jinem wcale tak drastycznie się nie różnili, jednak na początku wszystko czym były jej myśli o Yoongim to strach. Jin nie chciał by kiedykolwiek się go bała, by kiedykolwiek odsuwała się na jego widok, bo boi się tego co zaraz się wydarzy. Nie chciał żeby go unikała i to własnie brak tamtego niesamowitego pociągu mu to gwarantował. Oczywiście, mogło się to różnie rozwinąć, ale to w tamtej chwili dotarło do niego jak bardzo jej odsuwanie się od SUGI przysuwa ją do niego. Pamiętał dokładnie jak za każdym razem patrzy na niego jak na królewicza, który ratuje ją przed smokiem.
I wtedy dochodził do wniosku, że byli skazani na ten trójkąt.

Od kilku dni zastanawiał się jak przemówić SUDZE do rozsądku, żeby dał sobie spokój. Wiedział, że jeżeli zrobi to dobrze, to on po prostu się podda. Ale haczyk był taki, że on jeszcze musiał chcieć go posłuchać, a jak do tego doprowadzić tego już nie wiedział. Obiecał jej, że to załatwi, że ją od tego odciąży i weźmie to na siebie. I naprawdę chciał, ale dni mijały i choć spędzał je z SUGĄ, to za każdym razem kiedy na niego patrzył miał tylko pustkę. 
Aż do tamtej chwili na korytarzu. 

Od tamtego pierwszego dnia SUGA był bardzo nieostrożny. Słowo roztrzepany byłoby nie na miejscu, ponieważ wcale nie był nieskrupulatny. Był bardzo. Ale Jin, który rozmyślał o tej samej kobiecie, o której on, zauważał rzeczy, których inni nawet nie połączyliby we wspólne fakty. Studiowanie instrukcji zamka wejściowego w swoim studiu, przeglądanie stron deweloperskich, wypady na cały dzień daleko poza Seul czy śledzenie najdrobniejszych nowinek jakich się o niej dowiedział były tylko małą częścią tego wszystkiego - choć niewątpliwe skrupulatnie składającą się na całość. Najistotniejsze było to, że Jin widział jak SUGA na nią patrzył. Nie było takiej chwili, żeby specjalnie odwrócił głowę w jej stronę, a jednak Jin wiedział, że śledzi każdy jej ruch. A jeśli nie mógł być zwrócony w jej stronę, to zamykał oczy i uważnie słuchał każdego słowa, każdego kroku i każdego oddechu. Jin wolał nawet nie myśleć jak musi reagować cale jego ciało, a co za tym idzie i jego umysł. Mimo to, pracując był zawsze całkowicie skupiony, jak zwykle idealnie balansując na granicy pracoholizmu. 
Ale było coś jeszcze...
Zmieniły się niuanse.
Zmieniło się coś pomiędzy nimi.
To już nie był Yoongi i Jin Hyung. To było jak milion niewypowiedzianych słów.
Ponieważ za każdym razem kiedy Yoongi patrzył na Jina widział, że z każdym dniem bardziej ma coś, co powinno należeć do niego. 
Ponieważ za każdym razem kiedy Jin parzył na Yoongiego widział, jak pragnie zdobyć coś co nie chce należeć do niego.
Patrzyli tak na siebie za każdym razem, ale żaden z nich nie przyznał się, że wie o czym myśli ten drugi. W ten sposób pewnego dnia przestali prawdziwie rozmawiać.
Potrafili tylko na siebie patrzeć.

Tego dnia, w korytarzu usłyszał słowo, które wywróciło wszystko do góry nogami.
W końcu.
Jakby usłyszał je po raz pierwszy - SUGA wypowiadający jej imię. Miał wrażenie, że swoim głosem próbował zmieść wszystkich poza nimi z powierzchni Ziemi i Jin wiedział, że w pewnym sensie mu się to udało. 
To było dla Jina takie dziwne i niespodziewane, bo główkował nad rozwiązaniem tego problemu nie od dziś, a ostatnio poświęcał mu już każdą wolną myśl. A jednak w tej jednej chwili wszystko samo wskoczyło na miejsce i układanka stała się kompletna.
Był tylko jedna osoba, która potrafiła utrzymać SUGĘ z dala od niej i była to właśnie ona. I niestety dla nich wszystkich, to ona musiała to powiedzieć, choć Jin wiedział, że jeśli i on się tam znajdzie, to to całkowicie zmieni odbiór tych rewelacji. Bo Jin wiedział, że szczerze jej na nim zależało, ale wiedział również, jak bardzo było jej siebie wstyd właśnie przez niego, ponieważ nie potrafiła zapanować nad tym trójkątem. 
Żaden z nich nie potrafił nad nim zapanować. Dlatego powinni przestać to robić.
Stał w tamtym miejscu jeszcze dobrą chwilę przytłoczony kierunkiem, w który poszły jego myśli, zwłaszcza tymi, które mówiły, że to naprawdę jest najlepsze rozwiązanie. Nie chciał tego, oczywiście, że tego nie chciał! Ale jak bardzo tego nie chciał, tak bardzo wiedział, że powinien iść w tym kierunku. Ryzyko było ogromne, ale bardziej bał się, że to on sobie nie poradzi, a nie ona i własnie to sprawiło, że się zdecydował. 
Musieli stawić temu czoła. Wyjść temu naprzeciw. Musieli przestać uciekać. Wszyscy, nie tylko ona, jak próbował jej wmówić. Każdy z nich, razem i osobno, powinni to pokonać.
Nie sadził tylko, że zdecyduje się na tak drastyczny pomysł...
Ruszył się w końcu.
Choć wszystkie te przemyślenia trwały zaledwie chwilę, to zdążyły wszystko dokładnie uporządkować w jego głowie. Jednocześnie po raz pierwszy postanowił skorzystać z wiedzy jaką miał o SUDZE, a co za tym idzie z władzy jaką nad nim miał, dzięki niej.
Stanął pod drzwiami jego studia i chciał usłyszeć cokolwiek co tam się działo, ale pomieszczenie było dźwiękoszczelne. Wziął głęboki wdech i wpisał w zamku datę jej urodzin, zirytowany, że nie pomylił się nawet w tym.

W drodze do domu przejeżdżał obok stacji benzynowej i to mu przypomniało jak jadąc do SUGI zatrzymał się na jednej z nich, udając, że musi zatankować, choć tak naprawdę powód jego wizyty był zupełnie inny. Chodziło o to jedno, konkretne, drobne opakowanie, które mu później podarował...
To było dla niego trudne, zostawić ich tam ze sobą. A jednak, z powodu, którego na razie nie rozumiał, kiedy już faktycznie przyszło do zrobienia tego, było zadziwiająco łatwo. Może po prostu chodziło o dopuszczenie do siebie tej myśli, a może o to, że to dopiero teraz musiał sobie z tym radzić?
Ludzie schodzą się i rozstają, i nie ma w tym niczego dziwnego, że poznaje się osobę, która z kimś kiedyś już była. Tak po prostu jest. To tak Jin o tym myślał. SUGA będzie człowiekiem z jej przeszłości, nie utkną w wiecznym zainteresowaniu, bo przejdą przez to i dadzą temu odejść. Doświadczą tego przed czym próbowali uciekać, choć im się nie udawało, i ruszą na przód. Więc staną się swoją przeszłością, epizodem. Absolutnie nie łudził się, że nic nieznaczącym epizodem, nie, ale krótkim fragmentem życia, w jakiś szalony sposób niezbędnym żeby dalej dorastać. Problemem Jina w tamtej chwili było co innego - ta przeszłość była teraz jego teraźniejszością. To się jeszcze nie wydarzyło, to wciąż trwało i w tej chwili był tym trzecim bardziej niż kiedykolwiek przedtem. 
Najbardziej frustrowała go pułapka jaką był jego własny umysł. Mógł nim wszystko napędzić, wyolbrzymić lub samego siebie umniejszyć. I była to najgorsza i najgroźniejsza jednocześnie rzecz jaką mógł zrobić. Ponieważ właśnie teraz próbował się nie zapętlić w myśleniu o tym, co zrobić by nie być gorszym od SUGI. Nie myśleć o tym, czy ona nie będzie żałować bycia przy nim, czy nie będzie ich porównywać stwierdzając jednocześnie, że SUGA jest lepszy. Bo rozsądna część jego - dokładnie ta, która zostawiła ich samych w tamtym domu - wiedziała, że ona nigdy, nigdy ich nie porównywała. Że nigdy by tego nie zrobiła, bo byli dla niej dwójką zupełnie innych ludzi. Że wolała jego, że zawsze tak było i że nigdy, nawet przez sekundę, nie wahała się, że tak faktycznie jest. Ta rozsądna część jego wiedziała, że ona i SUGA są tylko iskrą i benzyną.
I to własnie ta rozsądna część jego, puściła ją wolno. Puściła swoją miłość wolno, czekając aż do niego wróci. 
Ale ta druga bała się swojej reakcji na ten powrót. Ponieważ ona mu ufała, ufała, że on wie co robi. Że nigdy by jej celowo nie skrzywdził. Że będą taką samą parą jak wcześniej. Że to nie było ultimatum. 
Jak mógł być kimś godnym zaufania, jeśli w tej chwili potrafił samemu sobie ufać? 
To było trudne, długie i nużące radzić sobie z tym. Ponieważ wbrew wszystkim szczerym uczuciom i rozsądnym myślom, między nią i SUGĄ była niezwykła więź. Niezwykłe porozumienie, o którym ludzie piszą książki i piosenki. Mieli miedzy sobą chemię w najczystszej postaci. I on widział ją więcej razy, niż oni pozwolili sobie choć o niej pomysleć. 

Założył granatową katanę, a potem czarną czapkę z daszkiem i ostatni raz spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Wyglądał na zmarnowanego, a nie tak miało być. Zabrał kluczyki z wieszaka i poszedł do samochodu.
Czy gdyby Jin wiedział o tamtym wyjściu na premierę filmu robiłby wszystko, żeby nie poszła? 
Nie był pewny, ale podejrzewał, że nie próbowałby ich zatrzymać. Im bardziej tamta dwójka się powstrzymywała, tym bardziej się napędzała i to musiało któregoś dnia wybuchnąć. Cóż, niespodziewanie dla niego samego, to on okazał się być tym, który spowodował, że iskra i benzyna zetknęły się i eksplodowały. 
Czy był zaskoczony kiedy tamtego dnia wszędzie widział ich zdjęcie na czerwonym dywanie?
Był. Był bardzo. I to w tamtej chwili miał dość czekania, podchodów i zastanawiania się czy może chciałaby na niego spojrzeć inaczej niż na przyjaciela. To tamtego dnia pomyślał, że czas najwyższy wejść pomiędzy iskrę i benzynę... 
Czy był zaskoczony widząc na zdjęciach jak SUGA na nią patrzy?
Nie był. Nie był ani trochę. To był dokładnie ten rodzaj spojrzenia, którym obdarowuje się kogoś, na kim ci szczególnie zależy. A SUDZE zależało bardzo i Jin wiedział to od samego początku. Ale nie chciał by wiedzieli o tym inni, nie chciał, by ktokolwiek dostrzegał to coś między nimi, bo chciał żeby to należało do niego. A potem dowiedział się ze wyszli razem, własnie oni, i pozwolili innym doświadczyć tej chemii. 
Czy gdyby wiedział, że tamten wieczór skończy się własnie tak, zrobiłby cokolwiek żeby ich przed tym powstrzymać?
Tak. 
Ale iskra i benzyna, i tak pewnego dnia by wybuchły. Musiały. Takie było ich przeznaczenie. Tak po prostu musiało się stać. 
Rozejrzał się, ale okolica była zupełnie pusta. SUGA doskonale wiedział jakie miejsce wybrać, żeby oboje czuli się tam najlepiej. SUGA wiedział i rozumiał wiele rzeczy, do których on nigdy nawet się nie zbliży. Smuciło go to, ale z drugiej strony wiedział, że gdyby nie jego przyjaciel, nigdy nawet nie byłby świadom tych wszystkich detali. W pewien sposób to dzięki Yoongiemu mógł starać się jeszcze bardziej.
Czy Jin kiedykolwiek był wdzięczny SUDZE za to wszystko co nieświadomie dla nich zrobił?
Był. Naprawdę był. I myśląc o swoim przyjacielu było mu szczerze przykro, ponieważ naprawdę nigdy nie chciał dla niego źle. Nigdy nie chciał, by musiał jakkolwiek cierpieć, a teraz stał się powodem jego cierpienia. A przynajmniej tak sądził, ponieważ pewne rzeczy jeszcze się nie roztrzygły.
Spojrzał na cyferblat zegara, została minuta. Wyszedł z samochodu i oparł się o drzwi, czekając. Któryś z nich na pewno zostanie tym zranionym i ta część była absolutnie nieunikniona. Żałował tylko, że żaden z nich nie może uchronić jej przed cierpieniem. 
I wtedy to zobaczył. Klamka drgnęła, drzwi się otworzyły, a ona stanęła przed domem. Wstrzymywała oddech, a w jej oczach widział, że w tej chwili jest jednym wielkim bałaganem.
Rozpromienił się jak świat o brzasku na jej widok, nawet nie próbując ukrywać swojego szczęścia. Został tym, któremu powiedziała tak i w tej chwili reszta naprawdę przestała mieć znaczenie. Naprawdę tamta chwila stała się przeszłością, dokładnie tak, jak jego intuicja podpowiedziała mu to wczoraj w korytarzu. 
Zobaczył, że oddycha z ulgą widząc jego szczery uśmiech, a potem zbiega po schodach do niego. Otworzył jej drzwi i wpuścił ją do samochodu, a potem sam zasiadł za kierownicą.
Patrzyli na siebie przez chwilę po prostu milcząc. To był ten ciepły rodzaj milczenia, który mówił więcej niż niejedno pokrzepiające słowo. Ale jego oczy mówiły też, że jeśli pewnego dnia będzie chciała z nim porozmawiać o tym co się wydarzyło, to że może zawsze to zrobić. I miał szczerą nadzieję, że rozumie to spojrzenie. A potem zobaczył jak przytaknęła głową, dając mu jasno do zrozumienia, że wie co jego oczy do niej mówią.
Uśmiechnął się do niej ciepło.
- Pewnie jesteś głodna - powiedział odpalając silnik i po wrzuceniu biegu łapiąc jej dłoń. - Czytałem o świetnej knajpie w okolicy. Jedziemy?
Tak, Jin.

Link do MINIATURKI
Link do Dodatku I TUTAJ

blog wspiera akcję:

blog wspiera akcję: