Okładka wykonana przez Bożenę: http://johnlockishell.tumblr.com/
Ta historia jest dla mnie bardzo dużą nowością, ponieważ jest w niej minimalna ilość opisów świata przedstawionego, a to bardzo nie w moim stylu.
- Nie wysiadaj - powiedział do niej otwierając drzwi i wychodząc.
Odetchnęła z ulgą. Przez cały czas zastanawiała się w co ona się wpakowała i co ważniejsze, kiedy to się skończy, a zważywszy na to, że jeszcze nawet się nie zaczęło, raczej nie prędko. Otworzył jej drzwi i wyszła z samochodu. Powietrze było dużo chłodniejsze niż jeszcze kilkanaście minut temu.
Tylko proszę, nie wyciągaj ramienia, żebym się o ciebie oparła, prosiła w myślach.
Nie zrobił tego jednak i szli po prostu obok siebie po czerwonym dywanie, co wydawało jej się jeszcze bardziej kuriozalne niż to, że są na nim razem. Chcieli zobaczyć ten film od dawna, rozmawiali o nim całkiem sporo - jak na nich - i nagle powiedział jej, że mogliby się na niego wybrać razem. Na premierę. A ona zamiast pomyśleć i odmówić, po prostu się zgodziła. A potem się okazało, że to czerwony dywan, z mnóstwem fleszy i dziennikarzy, co całkowicie nie było jej bajką, na którą jakimś cudem pozwolono. I to kolejna niedorzecza rzecz w tej historii.
Stanęli przy ścianie do zdjęć i spróbowała się uśmiechnąć do aparatów. Nie przejmowała się tym specjalnie, bo wiedziała, że i tak większość uwagi przyciągnie on.
Wiatr zawiał i na jej ciele pojawiła się gęsia skórka, Jasna, letnia sukienka, którą na sobie miała nie dawała jej żadnego okrycia. Nie miała nawet rozpuszczonych włosów, które okryłyby jej ramiona. Zobaczyła, że to zauważył i zaczął ściągać swoją marynarkę. Okrył nią jej ramiona, ale wiedziała, że nie zabierze rąk dopóki ona nie zdecyduje się jej przyjąć.
- Nie musisz tego robić. Ubrałam się jak chciałam, nie musisz brać za to odpowiedzialności.
- Zrobiłabyś dla mnie to samo. Po prostu pamiętaj żeby w przyszłość zadbać o swoje zdrowie.
Miał rację, więc po prostu złapała za okrycie jednocześnie próbując doprowadzić swoje myśli do porządku, kiedy on już się odsunął.
Ostatecznie siedzenie w ciemnym kinie, nawet jeśli pełnym ludzi, było zjawiskiem, którego za wszelką cenę powinna była uniknąć. Było jej zbyt trudno i tak naprawdę wszystko co robiła przez cały ten czas, to próbowała być silną. Jednocześnie z filmu nie wiedziała zupełnie nic.
Następnego dnia wpisała kod do drzwi i nacisnęła klamkę, wywracając oczami, że to naprawdę się udało. Kim ona była, żeby dawać jej hasło do ich drzwi? Każdy tak go dostawał? Czy oni mieli jakąkolwiek prywatność? Ich menadżer - dobrze, ich szef – dobrze, ich styliści - dobrze. Ale ona? Ona była całkowicie drugorzędnym człowiekiem w tej układance, jeśli chodzi o jakikolwiek dostęp do nich. Była wystarczająco zaskoczona tym, że mogła z nimi rozmawiać, ale to, że mogła dla tej pracy robić co jej się żywnie podobało, łącznie z wchodzeniem do ich domu, wydawało jej się kuriozalne.
Zobaczyła go jedzącego w kuchni przy stole i ogarnęła ją panika. Zacisnęła dłoń na uchwycie torebki, aż zbielały jej knykcie. Nie wiedziała gdzie się ukryć. Była przekonana, że o tej porze będzie już w wytwórni. Bez względu na to, jak późno wczoraj wrócił, mimo wszystko był już środek dnia. Ale jego włosy, które jeszcze wczoraj były platynowe, teraz całkowicie zmieniły swój kolor i uświadomiła sobie, że wcześniej po prostu musiał być u fryzjera, a teraz jadł śniadanie i dlatego wciąż tu jest.
- Granatowe? - zapytała próbując przybrać swój normalny ton.
- Świetne są, prawda?
- Tak. Ten kolor bardzo ci pasuje, podkreśla twoja urodę.
Zalała sobie kawy i postawiła ją na przeciwko niego. Jak bardzo nie chciałaby go unikać musiała zachowywać się jak najnormalniej, z drugiej strony po prostu próbowała grać na czas. Kiedy wracała z mlekiem zobaczyła, że posłodził jej kawę. Czasem tak robił i to był miły gest, tym bardziej, że nigdy nie zapytał ile cukruje, sam to wiedział.
Rzuciła trzy gazety na blat. Na okładkach widniało ich zdjęcie.
- Więcej znajdziesz w Internecie - dodała.
- Jesteś zaskoczona?
- Nie. Od dawna grzebią o naszej dwójce. Z jakiegoś powodu nie wyglądamy im na STAFF, a powinnyśmy. Tylko ich śledztwo okazało się naprawdę beznadziejne.
- Czemu?
Wskazała palcem jedną z linijek.
- Jesteś od niej młodsza?
Roześmiał się. Zatrzymał wzrok na zdjęciu. Każda gazeta miała to samo, jednak z innego ujęcia. Moment kiedy założył jej marynarkę, ale jeszcze nie zdjął z niej swoich rąk i rozmawiali o tym, że ma na siebie uważać.
- Szef do mnie dzwonił.
- Do mnie nie...
To było coś nowego. Z nich dwóch to ona byłaby tą, która by się nasłuchała.
- Powiedział, że jak chcemy gdzieś razem wychodzić to mamy się nie krępować. Czy patrząc na to zdjęcie nie jest to podejrzane?
Roześmiała się głośno, ale tylko ona wiedziała, że to śmiech rozpaczy.
- Chcą żebym tworzyła twój wizerunek
- Czemu tak?
- Przyjrzyj się. Zobacz jaki masz wyraz twarzy. Zobacz nagłówek. Jesteś troskliwym SUGĄ. To oznacza miliony monet, które można zarobić. Jeśli udało mi się to w tobie wywołać, to mam starać się to powtórzyć. - Wzruszyła ramionami. - Nie robi mi to.
Kłamała. Przerażało ją to. Owszem byli razem wczoraj, ale poza tym zawsze starała się go unikać. Najnaturalniej jak się da, ale wciąż unikać.
- Jeśli zaraz nie wyjdziesz, to się spóźnisz - powiedziała widząc jak gmera łyżką w pustej już miseczce po musli. Pragnęła, żeby już sobie poszedł. Potrzebowała tego.
W pewnym sensie...
- A ty, co tu robisz?
- Przyszłam popracować. Jeszcze się dzisiaj zobaczymy.
Kiedy wyszedł starała skupić się tylko na tym, by oddychać powoli i miarowo.
Jako ostatnie był pokój SUGI, nacisnęła na klamkę i weszła do niego. Teraz żałowała tej kolejności, zamiast zaczynać od pokoju Jina, powinna na nim skończyć, żeby bezpiecznie się w nim schronić.
Nigdy nie była w tym pokoju, zawsze trzymała się z daleka nawet od drzwi wejściowych. Wzięła głęboki wdech i trzęsącą się ręką nacisnęła na klamkę, i powoli weszła do środka. Jego zapach uderzył ją z każdej strony, przed oczami zrobiło jej się ciemno, a nogi się pod nią ugięły. Jednak mimowolnie usiadła na jego łóżku. Chwyciła małą poduszeczkę, na której spał i przyłożyła ją do twarzy rozkoszując się jego zapachem. Nie wiedziała jak długo tak trwała przytulając się do niej i rozglądając się po jego pokoju. Ale najgorsze było to, że rozpaczliwie pragnęła żeby był tu teraz z nią.
Tym razem nie musiała długo szukać rzeczy, której potrzebowała. Zabrała ją i obracając nią w dłoniach przez chwilę przyglądała się jej uważnie chcąc ją dokładnie zapamiętać. Wyobrażała sobie jak on jej używa i niemal mogła poczuć się jakby był tu z nią. Jednak im bardziej się w tym zatracała, tym bardziej uciążliwe się to stawało.
Wyszła z pokoju ścierając jedną łzę, która spłynęła jej po policzku.
Przysiadła do swoich notatek i zaczęła dopisywać kolejne szczegóły.
Siedzieli przed nią w półkolu ciekawscy i zaskoczeni. Tylko oczy SUGI nie wyrażały żadnych emocji, po prostu na nią patrzył. I paradoksalnie było to dla niej o wiele trudniejsze.
- Zabrałam z waszych pokoi po jednej rzeczy, którą z wami kojarzę, ale jednocześnie taką, którą wy sami byście ze sobą skojarzyli. W mniej lub bardziej oczywisty sposób.
- Kiedy niby to zrobiłaś - zapytał Jimin.
- Kiedy was nie było.
Ich brwi powędrowały w górę. Tylko SUGA pozostał niewzruszony.
- Idźcie teraz i zobaczcie czego brakuje. Odpowiedź "niczego" nie wchodzi w grę. Zabrałam coś każdemu. I nie, nie tylko z wierzchu. Grzebałam - powiedziała z szelmowskim uśmiechem.
Większość z nich zbladła w przerażeniu widząc jej wyraz twarzy. Tylko Jin i SUGA się uśmiechali. I sprawiało jej to radość, ale nie potrafiła powiedzieć czyj uśmiech dawał jej większą.
- A teraz idźcie. Czekam tu na was.
SUGA wiedział dokładnie co zabrała, nie musiał nawet patrzeć. Poszedł z innego powodu - była w jego pokoju. Po raz pierwszy nie tylko się do niego zbliżyła, ale nawet do niego weszła.
Rozejrzał się, a potem się uśmiechnął. Siedziała na jego łózku, poznał to po przygładzonym posłaniu, dotykała jego poduszki, co widać było po tym, jak starannie próbowała odłożyć ją na swoje miejsce. Wziął ją do ręki i przyłożył do nosa. Jej zapach był ledwie wyczuwalny, ale jednak był i on doskonale go znał. A znał go jeszcze lepiej odkąd wczoraj w nocy oddała mu jego marynarkę, która cała była przesiąknięta jej zapachem. Siedział tam tak bardzo długo, po prostu o niej myśląc, mając nadzieję, że ona teraz też o nim myśli.
Siedzieli wiercąc się niespokojnie. Tylko Jin i SUGA byli zupełnie normalni, jeden się uśmiechał, a drugi po prostu patrzył. Wiedziała, że Jin będzie wiedział czego szukać i nie pomyliła się, ale to, że SUGA mógł to znaleźć ją przerażało. Naprawdę ją przerażało.
- Po waszych minach wnioskuję, że nic nie znaleźliście - powiedziała do pozostałej piątki, opierając się o blat stołu, zakładając ręce i nogę przed nogę. - Naprawdę kiepsko szukaliście... - Widziała jak próbują zaprzeczyć, ale weszła im w słowo. - Przeszukaliście wszystkie półki? Wszystkie szafki? Wszystkie? - podkreśliła to ostatnie zdanie z uśmiechem złośliwego chochlika.
- Jak długo tu byłaś? - zapytał J-Hope próbując wyglądać na zblazowanego.
- Cały dzień, prawda, SUGA? - zapytała oczywiście nawet na niego nie patrząc.
- Przyszła w południe, ale jest przed północą, wiec tak, cały dzień.
Mówiąc patrzył na nią intensywnie zmuszając by na niego spojrzała. Jednak udało jej się wytrzymać jego wzrok i nie odwrócić są w jego stronę. Ale Jin widział jak zaciska dłoń w pieść.
Złapała za dyktafon i włączyła nagrywanie.
- Co będziemy robić? - zapytał Rap Monster. - Będziemy tworzyć historie?
- Tworzenie historii zostaw mi. Mnie interesują wasze teorie na temat tego, co wam zabrałam. I co ważniejsze, dlaczego właśnie to. To co macie mi do powiedzenia? - zapytała złośliwie, ale była rozbawiona. - Zaczniemy od Jina, - Jej głos z czułością obwinął się wokół jego imienia. - a potem SUGA, bo tylko wy dwaj wydajecie się być pewni mojego wyboru i swoich odpowiedzi.
- Zabrałaś mi struny. Rozmawialiśmy ostatnio o tym, że gra na gitarze jest dla mnie bardzo ważna, że daje mi dużo radości i wiele mnie uczy. Wymieniałem wtedy strunę.
Uśmiechnęła się szeroko, praktycznie się do niego wyszczerzyła. Uwielbiała go!
- Zabrałaś mi krótki, granatowy ołówek, który ma pogryzioną końcówkę.
Odwróciła się do niego natychmiast, jak porażona prądem. On nie wiedział mniej więcej, on wiedział całkowicie dokładnie. Wiedział, że ze wszystkich narzędzi do pisania zabrała dokładnie tamten.
- Zabrałaś mi coś, bez czego nie stworzę żadnej piosenki, a pisanie to całe moje życie. Zabrałaś ten najbardziej zużyty, ten z którym najdłużej pracuję odkąd go mam, bo jest w nim najwięcej mojej muzyki, najwięcej mnie.
Jego spojrzenie było tak intensywne kiedy to mówił. Był tego tak pewien.
Wstrzymywała oddech nie potrafiąc nawet drgnąć, była tak bardzo przerażona jego wiedzą.
- Zabrałaś go, - powiedział wolno - bo jesteśmy tacy sami.
Poczuła jak jej serduszko się rozpadło.
Tak bardzo chciała, żeby on tego nie dostrzegał. Tak bardzo trzymała się zawsze z daleka od niego, by przypadkiem tego nie dostrzegł. A on wiedział o tym tak samo dobrze jak ona.
Los wymierzył jej bardzo siarczysty policzek.
Jin patrzył jak całkowicie zamarła i po prostu patrzyła na SUGĘ. Widział w jej oczach jak wszystko co w niej silne właśnie się rozpada. Atmosfera była tak gęsta, że można było ją kroić nożem. Wszyscy tylko na nich patrzyli, poruszeni czymś czego nie rozumieli, ale nie byli w stanie się temu nie poddać. Tylko ich trójka to rozumiała. A Jin nie chciał żeby ona trwała z nim w tej więzi.
- Będziesz tworzyć z tych przedmiotów nową historię?
Odwróciła się słysząc jego głos, a jej płuca w końcu na nowo napełniły się zbawiennym tlenem. Czuła, że dzięki niemu znowu potrafi myśleć.
Spojrzała na niego z wdzięcznością, nie wiedziała jednak, że on dokładnie znał powód jej wdzięczności.
- Zobaczcie - powiedziała pokazując im przedmioty, które im zabrała.
Granatowy ołówek łamał jej serce...
*
- Porozmawiajmy - usłyszała głos SUGI ułamek sekundy po tym, jak poczuła jego zapach i zorientowała się, że wyrósł przy niej jak z podziemi.
Spanikowała. Tak uważne się rozglądała czy nie ma go gdzieś w pobliżu kiedy wchodziła. Skąd się wziął?
- O czym? - zapytała próbując wyglądać jak zawsze.
- O czymkolwiek.
- Pracuję tutaj. Jestem zajęta - skłamała. W pewnym sensie skłamała, miała nadzieję, że po prostu uwierzy, że to co teraz robi, to też całkowicie zajmującą pracą.
- Nie jesteś.
Cholera, pomyślała. Przejrzał mnie na wylot.
- Szukam kogoś.
- Niby kogo? - zapytał unosząc brew.
Chryste... Proszę przestań, pomyślała i próbowała się odsunąć, ale tuż za nią była ściana. Wylądowała na niej, a on zagrodził jej rękami drogę ucieczki.
Był tak blisko... Widziała wszystkie plamki w jego oczach. Próbowała na nie nie patrzeć uciekając wzrokiem gdzie się da, ale było to zbyt trudne.
Błagała w myślach by się do niej nie zbliżał.
Wtedy zauważyła blond czuprynę i była tak szczęśliwa z tego, że się pojawił, i wybawi ją z opresji, że aż podskoczyła.
- Jimin! - krzyknęła i wykorzystując sekundową dekoncentrację SUGI przemknęła pod jego ramieniem i podbiegła do Jimina. - Szukałam cię!
Kłamała jak z nut, ale w tej chwili najważniejsze było tylko żeby uciec od SUGI.
Złapała go za ramię i pociągnęła za sobą całkowicie zdezorientowanego i zaskoczonego chłopaka.
*
Znikąd pojawił się SUGA. Spanikowała. Dlaczego znowu się zjawia, nie mógł zająć się swoim życiem, jak zawsze to robił? - pomyślała.
Zamknął za sobą drzwi niemal więżąc ich ze sobą. Przez myśl przeszło jej tylko, że jak to dobrze, że nie można tych drzwi zamknąć na klucz...
Podszedł do niej, a ona odsunęła się na krześle na kółkach od stołu, aż dobiła do ściany za sobą.
Oparł się o kant blatu i patrzył na nią płonącymi oczami. Serce waliło jej jak oszalałe, niemal sprawiając jej fizyczny ból.
- O co ci chodzi? - syknęła.
- Przyszedłem porozmawiać.
- O czym? Jak chciałeś gdzieś ze mną wyjść, to wystarczyło napisać wiadomość.
- Chcę porozmawiać o nas - powiedział powoli.
- Jakich nas? Nie ma żadnych nas - próbowała powiedzieć to stanowczo, ale miała wrażenie, że zaraz zemdleje. Wydawało jej się, że to pomieszczenie całe się kurczy.
- Tak myślisz? - zapytał pochylając się do niej.
Błagam, odsuń się, pomyślała. Błagam.
Jego głos był zachrypnięty, a oczy mu płonęły i to była jedna z najniebezpieczniejszych rzeczy jakich kiedykolwiek doświadczyła.
Nagle drzwi się otworzyły i stanął w nich Jin. Odetchnęła z ulgą patrząc na swojego wybawcę. Skojarzył jej się z Tuxedo ratującym Czarodziejkę z Księżyca.
- Szef jej szukał, nie zatrzymuj jej - powiedział do SUGI.
Zaskoczył ją tym kłamstwem, bo nikt jej nie szukał, ale podziało. SUGA odsunął się, choć niechętnie.
Jin wyciągnął do niej rękę, a ona w podskokach zebrała swoje rzeczy i złapała ją pewnie niczym ostatnią deskę ratunku, jednocześnie ciesząc się możliwością jego dotyku. Natychmiast poczuła się lepiej. To dokładnie tak działała na nią obecność Jina.
SUGI nie.
- Ale przecież szef mnie nie szukał - powiedziała kiedy szli przez korytarz i była pewna, że nikt, a zwłaszcza SUGA, się przy nich już nie kręci.
- Skłamałem żeby cię stamtąd wydostać. Nie chciałaś tam z nim być. Zawsze unikasz SUGI jeśli tylko możesz to zrobić - powiedział bardzo powoli i bardzo poważnie. Za poważnie, jak na niego.
- Proszę? - zapytała nie rozumiejąc co się właśnie dzieje.
- Jak długo będziesz potrafiła przed nim uciekać? Jak długo będziesz uciekać przed sama sobą?
- Ty wiesz... - szepnęła zdruzgotana przykładając rękę do ust.
Po jej policzkach pociekły łzy. Jej Jin. Jej kochany, ukochany Jin... Dlaczego właśnie on musiał to widzieć?
Chwycił jej twarz w swoje dłonie i starł jej łzy.
- Bardzo się o ciebie martwię - powiedział nachylając się nad nią.
Gdyby sytuacja była inna marzyłaby tylko o tym, by zbliżył się jeszcze bardziej, ale teraz przygniatało ją poczucie winy.
Patrzyła w jego oczy, a sekundy powoli mijały. Miała wrażenie, że sama jego obecność chroniła ją przed całym światem. Ogrzewa ją i sprawia, że staje się silniejsza. I nigdy nie chciała powiedzieć mu tego w takiej sytuacji, ale właśnie teraz, patrząc w jego piękne oczy, te słowa same popłynęły z jej ust.
- Kocham cię.
Uśmiechnął się. Nie spodziewała się tego. Nie myślenie o SUDZE, unikanie SUGI i panowanie nad sobą przy SUDZE, zajmowało jej tyle czasu, że nigdy nie zastanawiała się czy Jin mógłby chcieć odwzajemnić jej uczucie. Ale najwidoczniej tak było. I przez sekundę była absolutnie szczęśliwa.
- SUGĘ też kochasz. - Wszystko prysło jak bańka mydlana, choć nie wydawał się zły czy oszukany, a zmartwiony. - Jak bardzo trudne by to dla ciebie nie było, jego też kochasz.
- To... zupełnie inna miłość. - Nie było żadnego sensu zaprzeczać skoro on całkowicie ją rozgryzł. Teraz należało mu to wszystko wytłumaczyć jak najlepiej potrafiła, to może będzie chciał z nią jeszcze kiedyś porozmawiać. - Ty jesteś kimś przy kim chciałabym się zestarzeć. Kimś, z kim chciałabym mieć dzieci. Kimś, z kim z radością potrafiłabym spędzić resztę życia.
Rozchylił usta słysząc jej słowa, a jego oddech stał się głośniejszy. Mimo wszystko nie miała problemu z zarejestrowaniem tego i był to całkowicie rozkoszny widok.
- A SUGA jest czymś nad czym kompletnie nie panuję. Owszem, jesteśmy do siebie tak podobni, że powinniśmy zostać najlepszymi przyjaciółmi, ale jesteśmy podobni też w swoich najtrudniejszych cechach. Takie coś nie ma żadnej przyszłości. To coś, co by tylko raniło, niszczyło, by ostatecznie się skończyć. On mógłby być co najwyżej przygodą. Na dzień, miesiąc, możne rok. Ale przygodą, ponieważ ten cholerny pociąg nie zmienia faktu, że my do siebie nie pasujemy.
- Ale nie radzisz sobie z tym.
- Ostatnio coraz mniej - przyznała uciekając wzrokiem zawstydzona.
Podniósł jej podbródek żeby na niego spojrzała.
- Ode mnie nie uciekaj - powiedział uśmiechając się delikatnie. - Na mnie patrz.
Przejechał opuszkiem palca po jej wardze, która drżąc rozchyliła się pod tą pieszczotą. Jej serduszko zaczęło trzepotać jak szalone.
- Ja wiem co powinnam zrobić - szepnęła, bo przez jego dotyk i bliskość nie była wstanie mówić głośniej. - Ale nie chcę stąd wyjeżdżać, bo nie chcę być daleko od ciebie.
Kocham cię, pomyślała jeszcze.
Jin pochylił się i ją pocałował. Delikatnie, ale bynajmniej nie niewinnie. To był bardzo zmysłowy i długi pocałunek, podczas którego przyciągnął ją do siebie tak, że czuła go całą sobą.
I było to całkowicie wspaniałe uczucie. Nie miało nic wspólnego z szaloną, niepohamowaną żądzą, było całkowicie normalne, ale wcale nie gorsze. Zatraciła się w tym bez reszty, mogąc tak przez resztę życia.
Jin dawał jej radość, uśmiech, optymizm, spokój i wsparcie. A oprócz tego podobał jej się i pragnęła się z nim spotykać.
SUGA był czymś zupełnie innym, czymś kompletnie szalonym, nieobliczalnym i nawet jeśli tego pragnęła, to nie chciała z nim być.
Pragnęła spędzić swoje życie z Jinem. Zawsze tak było. SUGA nigdy tego nie zmienił.
- I nigdy nie będziesz musiała - powiedział kiedy pocałunek się skończył, ale byli tak blisko siebie, że wciąż muskali się ustami.
- Kocham cię.
- A ja kocham ciebie.
Nogi się pod nią ugięły kiedy to powiedział, ale poczuła jak ją przytrzymuje szczerząc się zadowolony. Uśmiechnęła się do niego rumieniąc się. Całkowicie ją tym onieśmielił.
Kiedy udało jej się stanąć prosto wyciągnął do niej rękę, a ona natychmiast mocno ją złapała i jeszcze objęła jego ramię drugą ręką.
- SUGĄ się nie przejmuj. Zostaw go mnie.
Przeraziło ją to na początku, ale ufała mu najbardziej na świecie, wiec tym razem też zamierzała zaufać jego słowom.
- Nie jadłaś jeszcze lunchu, prawda? - Przytaknęła. Kochany Jin, chciał ją odprężyć jedzeniem. - Podobno w stołówce jest dzisiaj coś naprawdę pysznego!
SUGA patrzył jak znikają w holu jeszcze przez chwilę, a potem wszedł do najbliższego pomieszczenia trzaskając drzwiami tak mocno, że niemal wypadły z futryny.
Ich pocałunek doprowadzał go do szaleństwa. Na wiele sposobów.
Zobaczyła SUGĘ i poczuła jak jej plecy dotykają ściany. Te jego cudne granatowe włosy, od których nie potrafiła oderwać wzroku... Włożyła palce pomiędzy kosmyki jego grzywki, były takie delikatne. Chwyciła za kilka pasemek i pociągnęła za nie, a on mruknął rozkosznie kiedy to zrobiła. Widziała jak cały drżał pod każdym jej dotykiem i im dłużej na to patrzyła, tym szybciej zaczęła oddychać. Oplotła ręką jego kark.
Zbliżył się do niej tak, że przylegał do niej na całej długości ciała. Westchnęła głęboko czując go na sobie.
Pochylił głowę i nosem sunął po jej szyi od obojczyka w górę, aż do żuchwy i kącika ust. Jęczała mu do ucha kiedy to robił.
Zbliżył swoje usta do jej, brakowało ułamka milimetra by się dotknęły. Jego oczy płonęły, a ona miała już dość czekania na jego pocałunek. Poruszyła głowa by wpić się w jego usta, w tej samej chwili, w której on to zrobił...
Gwałtownie się podniosła siadając na łózku. Cała drżała, a jej ciało pokrywały kropelki potu. Odgarnęła kosmyki włosów, które opadały jej na czoło, ale zamiast potem zdjąć dłoń z twarzy i z powrotem położyć ją na łózku, to zostawiła ją na szyi. Dokładnie tam gdzie w jej śnie sunął jego nosek. Potrzebowała tego. Marzyła by to zrobił. Chciała go tu i teraz. Pragnęła go rozpaczliwe.
Ukryła twarz w dłoniach, a po jej policzkach spłynęło kilka łez. Bezsilność, samotność, pragnienie, żądza i poczucie zdrady...
Zerknęła na kalendarz, który od jakiegoś czasu miała przy łóżku. Za każdym razem kiedy śniła o SUDZE skreślała dzień, a kiedy śniła o Jinie zakreślała go w kółko.
Ostatnio kompletnie nad tym nie panowała. Gdzieś daleko był jeden dzień zakreślony w kółko, a tak tylko sny o SUDZE. Przeróżne sny, ostatecznie kończące się właśnie tak. Nawet dzisiaj...
A była pewna, że po tym co wydarzyło się wczoraj między nią a Jinem, SUGA przestanie ją prześladować przynajmniej tej nocy.
Jak bardzo się myliła...
*
Ostatnie parę dni było dla niej spokojniejsze. Nie miała okazji spotkać SUGI ani razu - przynajmniej w rzeczywistości. Niestety jednocześnie nie widziała się z Jinem. Rozmawiali ze sobą codziennie, ale to przecież nie to samo.
Weszła do budynku starając się wywołać jak najmniej hałasu i rozglądała się uważnie wytężając słuch, bo gdyby przypadkiem dostrzegła SUGĘ, to mogła się jeszcze schować. To co robiła było idiotyczne i doskonale zdawała sobie z tego sprawę, ale stawienie mu czoła wiązało się ze stanięciem z nim twarzą w twarz, a ostatnio miała jeszcze większe wrażenie, że nie jest w stanie tego zrobić. Wszelka jej kontrola sypała się dzień po dniu, czy raczej noc po nocy, bo po każdej było jej tylko trudniej. A te sny były niczym w porównaniu z tym, co działo się z nią kiedy on był obok naprawdę. Te sny były najmniejszą cząstką tamtych doznań, a skoro sobie już z nimi nie radziła, to nie wiedziała jak ma sobie poradzić z obecnością SUGI.
Gdyby tylko jej to ułatwiał... Tymczasem ostatnio wydawał się ją prześladować. Nie rozumiała tego.
Usłyszała swoje imię. Głośno i wyraźnie, za nią. I na sam dźwięk tego głosu zabrakło jej tchu, zrobiło jej się gorąco, a rozkoszny dreszcz przebiegł jej po plecach.
Chciała się ruszyć ale nie potrafiła, a w tym czasie on podchodził coraz bliżej. I ona tak bardzo pragnęła by był bliżej i bliżej, jednocześnie chcąc od niego uciec, bo wiedziała, że tak po postu trzeba.
Stanął przed nią. Był taki idealny... Jej rozchylone usta drżały, a kiedy zobaczyła jego stanowczy wyraz twarzy, jej oddech stał się głośny, krótki i urywany.
Trwało to tylko ułamek sekundy, bo nagle zobaczyła jak się pochyla i łapie ją pod kolanami przerzucając ją sobie przez ramię i niosąc nie wiadomo gdzie.
To pozwoliło jej umysłowi trochę otrzeźwieć. Nie zmieniało to jednak faktu, że doprowadzał jej ciało do szaleństwa, bo właśnie jej dotykał.
- SUGA, do jasnej cholery, natychmiast mnie puść!
- Ani mi się śni.
Próbowała wściec się jeszcze bardziej, ale w pierwszej chwili pomyślała tylko o tym, jak obsesyjne tęskniła za jego głosem.
Po chwili udało jej się uporządkować myśli i nastroszyć się, i wtedy zaczęła wierzgać rękami i nogami żeby ją puścił.
- Nie przestawaj. Nie masz pojęcia jak podoba mi się twój dotyk.
O Jezu, pomyślała, niemal mdlejąc na te skowa.
- SUGA, błagam cię, puść mnie. SUGA proszę.
- Ależ właśnie to zrobię.
- Co?
Odwróciła się zaglądając mu ponad głową.
O nie, pomyślała. To koniec. Już po mnie.
- Proszę cię, SUGA. Proszę cię odpuść mi.
- Nie chce - odpowiedział jej wpisując kod wejściowy do swojego studia, zamykanego od wewnątrz na klucz. - I ty też tego nie chcesz.
Drzwi się zatrząsnęły, a on postawił ją na ziemi. Odsunęła się natychmiast wpadając na jego krzesło obrotowe.
Przechylił głowę w prawo patrząc na jej przerażenie.
- Nie bój się mnie tak. Przecież nic ci nie zrobię - powiedział wzdychając.
Myślisz, że jestem przerażona, że ty mi coś zrobisz? Ja się boję co ja zrobię tobie! - pomyślała z przekąsem, zastanawiając się jednocześnie skąd jej mózg miał siłę wynaleźć tą ironię.
- Po co odstawiasz ten cyrk? - zapytała zaciskając dłonie na oparciu krzesła.
Miała wrażenie, że zaraz oszaleje. Ten pokój był taki malutki, w dodatku całkowicie przesiąknięty tym odurzającym ją zapachem mieszanki jego skóry i perfum.
To miejsce było śmiertelną pułapką. Pułapką SUGI.
- Chce porozmawiać.
- Nie mogliśmy tam, na korytarzu?
- Nie.
Zacisnęła powieki i próbowała oddychać głęboko, ale ostatecznie to jeszcze bardziej mąciło w jej głowie.
- Uspokój się, proszę. Nawet cię nie dotknę. I to chyba jest nasz problem...
Podniosła głowę i przyjrzała mu się uważnie. I kiedy już pozwoliła sobie to zrobić nie mogła oderwać od niego wzroku.
Zrobił krok w tył widząc jej wzrok i oparł się na ścianie. Wsadził ręce do kieszeni i zacisnął je w pieści. Odkrył, że teraz on też jest w pułapce.
- Dlaczego nie? - zapytał oddychając ciężko.
Wiedziała o co pyta. Wiedziała doskonale. I w pewnym sensie była zaskoczona, bo ona nigdy się do niego naprawdę nie zbliżyła, to zawsze były tylko poszczególne sytuacje, których nie była w stanie uniknąć. Ale tak naprawdę, głęboko w środku, już od jakiegoś czasu wiedziała, że on czuje to samo. Że jego też do niej cięgnie. Że czuje ten cholerny pociąg, który trawi wszystko, i któremu za żadne skarby świata nie potrafi się oprzeć.
Pragnął jej. I widziała to. I chciała się temu poddać jak niczemu innemu. To była potrzeba tak wielka, że aż bolesna.
Mogłaby wieki rozkoszować się tym odkryciem, by potem po prostu rzucić się na niego, ale jeszcze myślała na tyle racjonalnie, że potrafiła zobaczyć tego koniec. A jego uczucia jakie by nie były, nie zmieniłyby go.
- Bo... - zaczęła, ale wtedy usłyszała dźwięk wpisywanego kodu i otwieranego zamka.
SUGA był całkowicie zdezorientowany kiedy zobaczył Jina w drzwiach, a ona nie wiedziała czy rzucić mu się w ramiona, czy ukryć się przed nim na końcu świata.
- Skąd znałeś kod? - zapytał ostro.
- Był zbyt przewidywalny, nie musiałem nawet się zastanawiać - odpowiedział mu lodowato.
Przed nimi stał zupełnie inny Jin. Jakby starszy i groźniejszy. Zimny, niemal nieczuły.
- Wychodźcie, idziemy stąd.
- Co?
- Idziemy porozmawiać, SUGA, więc wyłaź nim wyciągnę cię siłą. Chodź proszę - zwrócił się do niej, a jego głos z powrotem był delikatny. - Mam nadzieję, że masz ze sobą torebkę, bo ta podróż zajmie trochę czasu.
- Długo będziemy jeszcze jechać? - zapytała usadzona na tylnym siedzeniu.
- Dokąd nas ciągniesz?
- Jeszcze nie poznałeś tej okolicy? - zapytał go Jin unosząc brew.
Słysząc to do SUGI musiało coś dotrzeć, bo wyraz jego twarzy się zmienił jak po uderzeniu kamieniem w głowę.
- Skąd wiesz o tym miejscu?
- A skąd ty wiesz, że ja mam dom? Nie tylko ty uważnie obserwowałeś. Nie myśl, że kiedykolwiek zamierzałem siedzieć z założonymi rękami i czekać aż cokolwiek samo się wydarzy.
- Jin, ty masz dom? W sensie... dom?
- Od jakiegoś czasu - wyjaśnił uśmiechając się przy tym delikatnie. - SUGA też. To właśnie tam jedziemy.
To była najprawdopodobniej najbardziej zaskakująca wiadomość jaką dzisiaj usłyszała.
- Myślisz, że jesteś zabawny grając w tą grę?
- Myślę, że za dużo mógłbyś stracić gdybyś zdecydował się nie brać w niej udziału.
- Straciłeś rozum? I czemu do mnie, a nie do ciebie skoro obaj wiemy, że to miejsce istnieje?
- Bo taki jest mój pomysł.
- Powtarzam: Straciłeś rozum?
- Może zechcielibyście mnie włączyć do tej rozmowy. Ja też tu jestem!
Zobaczyła jak obaj słodko się uśmiechają na jej irytację i miała wrażenie, że zaraz odleci. Było wystarczająco z nią źle kiedy robił tak tylko jeden. Ta mieszanka była jednak zabójcza.
Zatrzymali się przed pięknym ale niedużym domkiem, otoczonym ogrodem. Przez sekundę zastanawiała się jakby to było w nim zamieszkać. I choć trwało to tylko chwilkę natychmiast tego pożałowała. Nie wolno było jej tak myśleć. A przede wszystkim, nie wolno jej było o nim myśleć.
SUGA otworzył jej drzwi, ale nie patrzyła na niego, była zbyt przytłoczona tym, o czym sekundę wcześniej pomyślała i tym, że ostatecznie naprawdę tego chciała, a to nie miało racji bytu. Nigdy.
No i był jeszcze Jin...
- Wpisz hasło. Jeśli sam tego nie zrobisz, ja to zrobię za ciebie.
SUGA spiął się zirytowany. Jin miał cholerną rację, znał hasło, bo znał te do jego studia, a tu było dokładnie takie samo.
Niechętnie wpuścił Jina do środka, a potem jeszcze przez chwilę przyglądał się jak ona wchodzi. Westchnął po chwili zrezygnowany, a potem wszedł za nimi.
W środku było tylko kilka niezbędnych mebli, gdyby chciało się tutaj zamieszkać, ale poza średniej wielkości ramą w centralnej części salonu nie było żadnych innych dekoracji. Jin stanął przed obrazem i powiedział.
- I oto jest. Zdjęcie muzy SUGI.
- Muzy?
Zainteresowała się tym. Nie sądziła, że jakąś ma, ale oprócz tego najmniejsza cząstka niej była też zazdrosna i kiedy to sobie uświadomiła poczuła się jakby bardzo rozbolała ją głowa. Przytłaczał ją jak nic innego, już na wszelkie sposoby.
Szybko zdjęła żakiet i powiesiła go na wieszaku, po czym weszła do salonu. SUGA był odwrócony do nich tyłem jakby próbował się od nich odciąć. Stanęła obok Jina i spojrzała na zdjęcie.
Odebrało jej mowę, a jej ręka bezwiednie powędrowała do ust. Wszelka jej zazdrość zniknęła w mgnieniu oka.
Siedziała przy stoliku na dworze, otoczona krzewami i skrobała historię w swoim zeszycie. A to wszystko uwiecznione na zdjęciu wiszącym w domu SUGI.
- Nie zauważyłaś nigdy, że wszystkie prywatne piosenki jakie SUGA ostatnio stworzył są o jednej i tej samej osobie? - zapytał odwracając się do niej, ale był to tylko pretekst by się jej przyjrzeć.
- Nie pokazałem jej żadnej z nich.
- Nie rozumiem dlaczego. Chciałeś jej uwagi.
- Ale ja wiem dlaczego.
- Dlaczego tu jest moje zdjęcie? - wtrąciła się patrząc na SUGĘ, który zamiast jej odpowiedzieć, tylko teatralnie podniósł oczy w górę.
- I właśnie po to tu jesteśmy - powiedział Jin i wskazał na fotele. - Siądźcie na nich żebyście byli na przeciw siebie.
- W co ty grasz? - nastroszył się SUGA.
- Przyjechaliśmy tu porozmawiać - powiedział siadając na sofie pomiędzy fotelami, jakby bawił się w mediatora.
Z powodu, którego nie potrafiła wyjaśnić wydawało jej się, że powiedział to zdanie z jakimś dziwnym naciskiem. Jakby w rzeczywistości kryło się w nim coś zupełnie innego.
- Nie zaproponuję wam nic do picia, bo ty jeszcze gotowa rzucić szklanką w SUGĘ, a on mnie wylać zawartość na głowę.
- Przypominam ci, że to mój dom!
- Opowiedzcie mi o swoich uczuciach do siebie.
Zapadła cisza, w której wpatrywali się w Jina jak w wariata.
- Opowiedzcie mi o swoich uczuciach do siebie - powtórzył.
- D-dlaczego o to pytasz? - wyjąkała wciskając się w fotel i podkurczając nogi jakby próbowała się nim zakryć.
- Bo to wy dwaj musicie przez to przejść.
- Twoja obecność jest zbyteczna - powiedział SUGA gorzko.
- Nie, bo to ja jestem tym trzecim w tej historii.
- Nie jesteś! - zaoponowała. - To on jest tym żadnym w tej historii!
Powiedziała to z całym przekonaniem, a i tak poczuła jak jej serduszko pękło.
- Bzdura - powiedział SUGA chłodno.
- Widzisz. On jest pewny twoich uczuć. I ja też je znam. Nie musisz im zaprzeczać.
Miała ochotę stać się niewidzialna.
- Może w takim razie zacznijmy od tego, czy któryś z was chce się o coś tego drugiego zapytać?
- Dlaczego kupiłeś dom? Ciebie też to dotyczy - nastroszyła się zwracając się do Jina.
- Z tego samego powodu co Jin. Miałem taki moment w życiu, że spotkałem osobę, z którą chciałem założyć rodzinę. Pomyślałem, że to miejsce, które obojgu by się nam podobało.
Patrzył na nią tak intensywnie i choć jego spojrzenie było bardzo smutne, to i tak miała wrażenie, że krew w jej żyłach wrze.
- Miałeś?
- Tak, miałem.
Nie dodał nic więcej.
- A moje zdjęcie?
Spojrzał na nią tylko przechylając głowę, zerknął na zdjęcie na sekundę, a kiedy znów spojrzał na nią tylko się uśmiechnął. Nic jej nie odpowiedział.
- Rozumiem SUGA, że nie masz żadnych pytań. Zobacz, - zwrócił się do niej - coś ci pokażę. A ty, SUGA, przyglądaj się uważnie.
Podniósł się z kanapy i kucnął przy fotelu, na którym siedziała. Wyciągnął rękę i przyłożył do jej policzka muskając go kciukiem.
Natychmiast wtuliła się w jego rękę uśmiechając się mimowolnie, a jej serduszko zaczęło trzepotać.
SUGA zacisnął mocno dłoń w pieść.
- Wydaje ci się, że nie wiem jak ona cię kocha - wycedził?
Jin zignorował ten komentarz, ale ona nie. Nie wiedziała, że on ma jakiekolwiek pojęcie o ich relacji, ale wtedy przypomniała sobie o granatowym ołówku i stało się dla niej jasnym, że przecież znał ją równie doskonale co ona jego.
- Jin, my z SUGĄ doskonale znamy siebie nawzajem. - Jak bardzo niedorzeczne by to nie było, dodała w myślach. - Po co to?
- Żebyście rozmawiając przeszli przez ten etap. Zobacz, to była twoja reakcja na mnie. Na SUGĘ byłaby inna. Pomyśl o tym. Pomyśl co by było, gdyby on to robił - szepnął zabierając dłoń.
Oczy jej się rozszerzyły, kąciki nosa zafalowały, krew zaczęła jej szybciej krążyć w żyłach, a jej ciało napięło się w rozkosznym oczekiwaniu.
Z SUGĄ było dokładnie tak samo.
- No właśnie na tym polega różnica.
Spojrzała na Jina i rozpłakała się z bezsilności.
- Dlaczego mi to robisz? Przecież wiesz, że to jak połączenie iskry i benzyny. Powiedziałeś, że mam nie przejmować się SUGĄ, więc dlaczego nas tu zabrałaś?
Jin całkowicie się spłoszył kiedy to zobaczył. Nie przewidział takiej reakcji, a powinien był.
- Przestań doprowadzać ją do płaczu! - ryknął i odciągnął Jina od niej.
- Siadaj! - powiedział do SUGI nieznoszącym sprzeciwu głosem, który już raz widzieli. I jeśli wtedy myśleli, że im się wydaje, że Jin może mieć taki groźny wyraz twarzy, to teraz już nie mieli żadnych złudzeń. - Proszę cię, nie płacz - poprosił ją.
- Teraz możesz sobie prosić - powiedział SUGA gorzko. - Myślisz, że dla któregokolwiek z nas to jest łatwe? Nie, nie jest. Ale to JA chciałem z nią porozmawiać. Dotknąłem twojej dziewczyny, moja wina.
Spojrzeli na niego zaskoczeni.
- Skąd wiesz? - zapytali jednocześnie.
Zignorował ich.
- Nie powinienem był, okej. Ale wyżywaj się na mnie, a nie na niej. Ona wcale ze mną rozmawiać nie chciała.
Jin westchnął.
- Pozwólcie mi proszę skończyć. Chcę żebyście porozmawiali o swoich uczuciach do siebie. Stawili temu czoła i przez to przeszli.
- Czyli mamy tylko powiedzieć co do siebie czujemy?
Przytaknął.
- Ale dlaczego muszę przy tobie? - zapytała go z rozpaczą w oczach. I bez tego wystarczająco czuła jak go zdradza.
- Bo najbardziej wstydzisz się tego przeze mnie - wyjaśnił jej patrząc na nią najbardziej cierpliwym wzrokiem jaki kiedykolwiek widziała. - I SUGA tak samo - dodał uśmiechając się znienacka czym kompletnie ich zaskoczył. - Ostatecznie, jestem waszym przyjacielem.
Spojrzała na twarz Jina. On był taki ciepły, spokojny, zabawny, cierpliwy i czuły. Patrzyła na niego szukając siły i jednocześnie zbierając w głowie jak najwięcej ich wspólnych wspomnień. Jeśli to miał być ostatni raz kiedy na nią spojrzy, to przynajmniej chciała zapamiętać go jak najlepiej.
- Pozwólcie mi zacząć - poprosiła ich cicho, a po jej policzku spłynęła łza.
Usadziła się w fotelu tak, by siedzieć na wprost SUGI, ale jej wzrok powędrował do drzwi na taras
- To nie tak, że widziałam was dopiero po tym, jak zaczęłam z wami pracować. Widziałam was w Internecie i telewizji. Ale cóż... nie wzbudzało to większych emocji, żeby nie powiedzieć żadnych. A potem... - Próbowała znaleźć słowa, bo tak trudno jej się mówiło. Jej głowa była pełna myśli, a mimo to nie potrafiła mówić. - A potem...
- To zaczęło się kiedy po raz pierwszy się zobaczyliśmy - powiedział to za nią, jednocześnie mówiąc o sobie.
Przygryzła dolną wargę. Jego słowa sprawiały jej ból, bo nigdy nie chciała żeby przechodził przez coś trudnego. A z jakiegoś powodu musiał radzić sobie z nią.
- Pamiętam to tak dokładnie jakby to było wczoraj. Moje pierwsze spojrzenie na niego... To było...
- Jak iskra i benzyna.
- Eksplozja. Potrzeba. Nie możliwa do pojęcia żądza.
- Nie dało się nad tym panować.
- Nie wiem w jaki sposób utrzymałam dystans. Jak udało mi się uniknąć podania mu ręki na powitanie. Pamiętam tylko jak desperacko chciałam jego bliskości, w ten szalony sposób. I tak jest za każdym razem kiedy on niespodziewanie pojawia się przede mną.
- Nic się nie zmieniło.
Spojrzeli na siebie smutno. Potrafili porozumiewać się bez słów, ale nic to między nimi nie naprawiało. I nic między nimi nie zmieni.
- Więc uczyłam się z tym żyć. Panować nad tym... Potem odkryłam jak podobni jesteśmy. Jakby był mną w męskim wydaniu. Że kiedy znajdziemy wspólny temat to potrafilibyśmy rozmawiać bez końca. Ale trzymałam się od niego z daleka z dwóch powodów. Po pierwsze, bo doprowadzał mnie do stanu, w którym nie miałam nad sobą żadnej kontroli, i po drugie, bo gdzieś po drodze uświadomiłam sobie, że go kocham. Ale wiedziałam, że ta miłość nie ma żadnej racji bytu. Ostatecznie śnię o nim każdej nocy...
- A ja o tobie... - szepnął w przestrzeń, a potem zamknął oczy próbując sobie z tym poradzić.
- Uwielbiałam jego sposób bycia, bo był mi tak bliski, rozumiałam go i akceptowałam, i pewnie dlatego tak mi się podoba, a z drugiej strony... - Zrobiła głęboki wdech nim użyła słów, których zamierzała. - A z drugiej strony pragnę go tak, że aż mam ciemno przed oczami, kiedy tylko o nim pomyślę. Więc to nigdy nie była miłość jak do brata czy przyjaciela nawet.
Wzięła głęboki wdech i spojrzała SUDZE prosto w oczy. To jest ta kluczowa cześć historii, o której tak bardzo chciał porozmawiać. Ta, która w końcu musiała zostać wypowiedziana.
- Jesteśmy do siebie tak podobni, że tworzylibyśmy idealny duet. Wspaniałą parę i świetnych przyjaciół w jednym. Okazuje się, że potrafimy porozumiewać się bez słów, choć najmniej z tobą rozmawiałam. Ale to wszystko jest piękne do jednego momentu. Dokładnie tego, który sprawia, że my nigdy nie bylibyśmy dobrą parą. Nigdy. Jesteśmy do siebie tak podobni, że aż identyczni i wszystkie te najtrudniejsze cechy, które ja w sobie mam, ty też je masz. Wszystko to jaka jestem, kiedy sobie ze sobą nie radzę, ty też taki jesteś. I ostatecznie nie poradzilibyśmy sobie z tą mieszanką. Ja bym się nie zmieniła, mogłabym chcieć żebyś ty się zmienił, choć tak naprawdę wcale bym tego nie chciała. Ale w tamtej chwili przytłoczenia marzyłabym byś był inny. I gdyby sytuacje się odwróciły, ty...
- Myślałbym tak samo.
- Właśnie. Możesz być przygodą, idealną przygodą, ale dla wyzwania albo z uporu nie chcę czegoś takiego. Nie chcę, by ktokolwiek musiał się zmieniać lub ustępować. Nie chcę związku, który ostatecznie tylko by ranił, niszczył, a potem w najlepszym razie się skończył. Potrzebuję kogoś, kto będzie do mnie podobny, ale nie tak bardzo jak ty. Kogoś, kto będzie w naturalny sposób potrafił sprawić, że te moje złe i trudne strony będą czymś lepszym. Że sama będę sobie dawała ze sobą radę, jednocześnie zawsze mając jego wsparcie. To z taką osobą chciałabym pewnego dnia mieć rodzinę. - Spojrzała na Jina. Wyraz jego twarzy był tak spokojny, że aż ją tym przerażał. - Przyznaję, że to co robiłam było złe. Nie powinnam za tobą latać myśląc o SUDZE, w ten sposób, ale ja naprawdę nigdy go nie chciałam. W tym życiu, to tylko iskra i benzyna, ale to nie wystarczy.
- Wiem, że nie mogłaś zrozumieć dlaczego nagle przestałem trzymać się z daleka. - Odwróciła się w jego kierunku. Był taki... smutny. - Tak naprawdę przestałem już wcześniej. Po prostu musiałem robić to bardzo powoli. Granica naszej kontroli zawsze była zbyt cienka żeby istnieć. Ale zacząłem się zbliżać w momencie, w którym uświadomiłem sobie, że chcę przy sobie kogoś takiego jak ty. Kogoś, z kim doskonale się dogaduję. Kogoś, kto rozumie mój sposób myślenia. Kogoś, kto jest do mnie podobny. Naprawdę pragnąłem mieć cię przy sobie w taki sposób. I szczerze, wiedziałem, że to było odwzajemnione. To w tamtym czasie kupiłem ten dom. Nie rozumiałem tylko jednej rzeczy: Skoro oboje chcemy siebie nawzajem, to dlaczego ciągle przede mną ociekałaś? Dlaczego byłaś taka chłodna? Dlaczego tak uparcie mnie nie chciałaś? Aż ostatnio usłyszałem twoją rozmowę z Jinem. Powiedziałaś, że jesteśmy do siebie podobni w swoich najtrudniejszych cechach. I wtedy uświadomiłem sobie, że miałaś rację.
Wtedy zrozumiała skąd wie, że spotyka się z Jinem. Widział tamtą rozmowę i widział też ich pocałunek. Zrobiło jej się smutno. Ona nigdy nie chciała go ranić. Nigdy nie chciała łamać mu tego dobrego, tak zdolnego serduszka.
- Mimo wszystko, mimo tego jak doskonale się rozumiemy, mimo tego idealnego pociągu w naszym DNA, nie możemy być razem. Nie pasujemy do siebie. To dlatego powiedziałem, że miałem kogoś z kim chciałbym tutaj zamieszkać.
- Wiec dlaczego chciałeś dzisiaj ze mną porozmawiać?
- Bo potrzebowałem z kimś o tym porozmawiać. Ale chciałem tylko z tobą. Naprawdę myślałem, że to nam pomoże.
Zamilkli stając się naprawdę cichą grupa przez chwilę. SUGA wpatrywał się w jej zdjęcie na ścianie, ona z kolei wpatrywała się w widok zza oknem, bojąc się spojrzeć na Jina.
Jin pozwolił im pomilczeć jeszcze przez chwilę gdyby chcieli jeszcze coś dodać, a potem się odezwał.
- Myślę, że całkiem dobrze wam się rozmawiało. Naprawdę myślę, że nie powinniście byli się ciągle unikać. No! - powiedział podnosząc się z kanapy, a oni wreszcie na niego spojrzeli. - Wrócę po ciebie jutro, dokładnie o tej porze - zwrócił się do niej.
- Proszę?
Nie rozumiała nic a nic.
- Zostajesz tutaj do jutra, do 20:38.
- Dlaczego? Dlaczego ja? Nie chcę tutaj być.
- Tak naprawdę chcesz. To piękne miejsce.
- Czemu nie SUGA?
- SUGA zostaje z tobą.
Ta wiadomość wbiła ją w fotel. Miała wrażenie, że właśnie znalazła się w śmiertelnej pułapce.
SUGA wpatrywał się w Jina intensywnie, próbując zrozumieć.
- Proszę cię, Jin, nie każ mi z nim zostawać. Jin błagam!
Nie mogła zrozumieć dlaczego jej to robi. Przecież on nie jest mściwy. Przecież by jej nie skrzywdził.
- Macie 24 godziny żeby dokończyć tą rozmowę.
- Jin, błagam... - powiedziała wstając i podchodząc do niego.
Wyraz jego twarzy był taki pogodny. Wydawało jej się, że to wszystko jest najnowszą wersją jej snów o SUDZE. Że tym razem, nareszcie, śni koszmar.
- Czy ty masz choć mgliste pojęcie, jak trudno nam jest ze sobą wytrzymać choć 24 sekundy? Nie, nie masz - wycedził SUGA.
- Nigdy nie sądziłem, że będziecie w tym czasie rozmawiać - odpowiedział im.
Jego pokręcony, szalony plan dotarł do nich właśnie w tej chwili. Opadła na fotel tracąc wszelką siłę w nogach, a SUGA wpatrywał się w Jina szukając dowodu na to, że jego przyjaciel naprawdę potracił zmysły.
- Choć SUGA, odprowadzisz mnie do drzwi.
- Jin, błagam...
- Przecież wiesz, że nigdy nie zrobiłbym czegoś, co by cię skrzywdziło - odpowiedział jej uśmiechając się do niej ciepło.
Stanęli z SUGĄ przy drzwiach.
- Trzymaj - powiedział wciskając mu do ręki małe pudełeczko. - Ona bierze tabletki odkąd cię poznała, bo nigdy nie wybaczyłaby sobie posiadania dzieci z kimś, z kim nie stworzyłaby udanego związku. Zresztą, doskonale o tym wiesz. Mimo wszystko, weź to.
- Skąd ty wiesz, że ona...
- Przypadkiem. Tyle, że jeśli postawi się ciebie obok niej, to wiele rzeczy nagle staje się bardzo jasnych.
Uśmiechnął się.
- Jin, - Po raz pierwszy zwrócił się do niego po imieniu. - czy ty na pewno jesteś świadom, co właśnie robisz?
- Mówiłem ci, że za dużo byś stracił gdybyś z nami nie pojechał. Nie przypadkiem przywlokłem was właśnie tutaj.
- Seokjin - powtórzył ostro żądając odpowiedzi na swoje pytanie.
Jin westchnął.
- Po pierwsze, nigdy byś jej nie skrzywdził. Po drugiej, znasz ją lepiej niż ktokolwiek, lepiej niż ja czy nawet lepiej niż ona samą siebie.
- To nie to samo - zauważył.
- Tak, wiem doskonale, co właśnie robię. Niepotrzebnie się tym martwisz. To tylko i wyłącznie mój pomysł. I tak, po tym wszystkim wciąż będziemy przyjaciółmi. Nic się nie zmieni.
Spojrzeli sobie w oczy przyglądając się sobie przez chwilę, aż w końcu SUGA westchnął poddając się.
- Będę tu jutro o tej porze. Nie zmarnuj tego. Pamiętaj, że żadnej więcej szansy nie będzie. Ona jest moja - podkreślił złowieszczo i wyszedł.
SUGA wpatrywał się w drzwi jeszcze przez dobrą minutę, a potem schował pudełeczko do tylnej kieszeni spodni i wszedł do salonu.
Stała oparta plecami o drzwi na taras, które były najbardziej oddalonym miejscem pokoju. Obserwowała każdy jego ruch, kiedy powoli do niej podchodził, jednocześnie jeszcze bardziej wbijając się w szybę za sobą. Szedł do niej powoli, ale jego krok był tak płynny, jakby był dzikim zwierzęciem czającym się na swoją ofiarę.
Jej głowa prosiła żeby się nie zbliżał, ale jej ciało całe wariowało. Był tak cholernie atrakcyjny w tej chwili, a sądziła że nie może pragnąć go bardziej. Jednak myliła się.
Oparł ręce na szybie za nią i pochylił głowę w jej kierunku. Ich usta dzieliły milimetry, a jego zapach tak mącił jej w głowie, że przed oczami zaczęły pojawiać się ciemne plamy.
- Proszę cię, odsuń się - szepnęła, ale miała wrażenie, że jej ciało całe się do niego przysuwa. - Będziesz tego żałować.
- Wolę żałować, że coś zrobiłem, niż że to nigdy się nie wydarzyło. I to też twój sposób bycia.
Jego głos był taki zachrypnięty kiedy to mówił. Zamknęła oczy rozkoszując się doznaniami jakie to wywoływało w jej ciele. Desperacko chciała żeby zbliżył się jeszcze trochę, by mogła poczuć jego ciało na swoim.
- Yoongi, proszę, odsuń się.
Jego oczy rozszerzyły się gwałtownie. Doprowadzała go do szaleństwa.
- Powiedziałaś do mnie po imieniu. Po raz pierwszy. Nigdy wcześniej tego nie zrobiłaś. Dlaczego?
Jego oddech był krótki, urywany, a oczy błyszczały rządzą. Był taki piękny w tej chwili, że myślała ze zaraz oszaleje.
Ale też kochała go.
- Bo tak bardzo mi się podoba.
Wpił się w jej usta. Pragnął tego od tak dawna.
Przyciągnęła go do siebie, chciała żeby był bliżej i bliżej. Chciała żeby nic ich nie dzieliło.
Iskra i benzyna.
Jęknęła kiedy poczuła jego ciało na swoim, a on słysząc to tylko przycisnął się do niej jeszcze bardziej. Jęknęła jeszcze głośniej, niemal krzycząc.
Złapała za jego koszulę i z silą, której by się po sobie nie spodziewała rozerwała ją i zrzuciła z jego ramion. Błądziła po jego białej jak cukier, delikatniej skórze nie przestając go całować.
Złapał ją za biodra, a ona podskoczyła trzymając go za szyję i oplotła go nogami w pasie.
Jakaś malutka cząstka świadomości zarejestrowała, że jakiś mebel, który widoczne stał SUDZE na drodze, właśnie został przewrócony, ale obchodził ją tylko on. To, że nareszcie był tak blisko, jak zawsze tego pragnęła. Że ją dotykał, że ona mogła dotykać jego. Całe jego ciało, aż krzyczało jak bardzo jej pragnął i jęczała rozkosznie z tego powodu jeszcze bardziej.
Posadził ją na łóżku i całując ją po szyi zaczął rozpinać jej bluzkę. Uśmiechnęła się rozbawiona. Z jego koszuli zostały tylko rozsypane po całym pokoju guziki. I on się uśmiechnął uświadamiając sobie powód jej rozbawienia. Przeniósł swoje pocałunki na jej usta i opadł z nią na łóżko.
- Kocham cię - szepnęli jednocześnie.
Przeczesywała palcami jego śliczne granatowe włosy. Były wyjątkowo miękkie.
- Śpisz? - szepnęła nie chcąc go obudzić.
- Nie, nie śpię - odpowiedział jej, uśmiechając się i mrucząc jak kot. Nie zamierzał marnować ich ograniczonego czasu na spanie.
Przyciągnął ją do siebie, a ona położyła się na jego torsie uśmiechając się. Zaczął bawić się jej włosami tak, jak ona to wcześniej robiła. Westchnęła zadowolona i pocałowała go w pierś. Słysząc jego reakcję przymknęła oczy rozkoszując się nią.
- Żałujesz? - zapytał ją zachrypniętym głosem, który był tak cholernie seksowny.
- Nie żałuję.
- A będziesz?
Spojrzała na niego. Co ty ze mną robisz, pomyślała przygryzając wargę.
- Nie będę - odpowiedziała mu przesuwając się tak, że opierając się na przedramionach leżała nad nim. Opuszkami palców dotykała jego policzków przyglądając się jak niewiarygodną przyjemność mu to sprawia. - Nawet jeśli wszystko będzie od teraz inne, nie będę. Bo kocham cię i naprawdę się cieszę, że teraz tu jestem. Jest mi tylko przykro, że mimo całej tej idealnej układanki, ten jeden, ostatni puzzel nie pasuje.
Uśmiechnął się smutno. Jemu też było przykro z tego powodu, ale ostatecznie potrafili chcieć swojego szczęścia tak bardzo, że nie zamierzali niszczyć siebie nawzajem. Był z tego dumny.