BONUS II
FLAMING
Pisałam
przy akompaniamencie: "This Love" Taylor Swift (Spotify),
"Forever" Theia (YouTube).
Mojej Madzi.
Gdyby nie jej
pytania, nigdy bym tych myśli nie spisała.
Wyszedł z domu i
szybko wsiadł do samochodu. Spojrzał jeszcze na dom SUGI i westchnął, a potem
zapiął pas i uruchomił silnik.
Nie miał ochoty
wracać do siebie, a z drugiej strony nie chciał się jej pokazywać następnego
dnia w tym samym ubraniu, tak, jakby wszystko co robił to czekał aż wróci. Bo
nie było tak.
A jednocześnie
było.
Zamierzał po
prostu pokręcić się nocą samochodem bez większego celu, a rano iść do pracy,
dokładnie tak, jak powinien to zrobić, zamiast szukać sobie wymówek by od tego
uciec.
Jin pamiętał
dzień ich pierwszego spotkania dużo lepiej niż oni, a czasem nawet zastanawiał
się, czy to nie jej charakterystyczna reakcja na SUGĘ sprawiła, że się nią
zainteresował. To jak jej wzrok powędrował w jego kierunku i przestała
oddychać. Jak jej ciało się spięło, a ona pobladła. Jak pusty miała wzrok w
tamtej chwili, a jednocześnie utkwiony tylko w nim. A potem Namjoon się
odezwał, a jej szok minął i cofnęła się gwałtownie. A Jin widział jak pragnie
stamtąd uciec, jak boi się tam być. Jak trzęsą się jej dłonie, a usta
drżą. Nie zbliżyła się do żadnego z nich, skłoniła się tylko głęboko, a
potem tak zręcznie się wymknęła, że szybciej zniknęła niż się pojawiła.
Wtedy tego nie
rozumiał. Myślał o tym jak o strachu, którego nie mógł pojąć.
A SUGA był jak w
transie, zamyślony tak, że nie reagował na nic. Jednocześnie kiedy ktoś go
dotknął cały drżał, jakby dotyk go przerażał. Jin myślał, że w końcu spadło na
niego przepracowanie i to jakiś rodzaj szoku po tym, a jednak wydawało mu się
to dziwne. Zbyt mocno pokrywające się w czasie z tym dziwnym
spotkaniem chwilę wcześniej.
Jina coś w niej
fascynowało, nie wiedział wtedy jeszcze czy to jej uroda, czy charakter, który
powoli starał się poznawać, ale tak czy inaczej, sprawiało to, że przyglądał
jej się uważniej niż inni. Dlatego więcej widział...
Gdyby ktokolwiek
zapytał Jina czy żałuje decyzji, którą podjął, odpowiedziałby "nie".
I mówiłby prawdę. Ale nigdy nie było tak, że chciał by sprawy aż tak się skomplikowały.
Wyrzucał sobie,
że zadziałał zbyt późno i dlatego to potoczyło się w tym kierunku. Że może
gdyby szukałby z nią więcej kontaktu, ich relacja potoczyłaby się szybciej i
SUGA nie zdążyłby się przełamać. Ale potem uświadamiał sobie, że to i tak by
nic nie zmieniło. Nie tylko dlatego, że SUGA zareagowałby jak tylko zauważyłby
jego działania. Przede wszystkim dlatego, że tego pociągu w nich nie dało się
przeskoczyć. Ta tama miedzy nimi pękała za każdym razem kiedy tylko się
widzieli i Jin nie miał z tym szans.
Wiedział o tym.
Pamiętał dzień, w którym zastanawiał się co by było, gdyby to on był na miejscu SUGI, co by to zmieniło? I to, co odkrył całkowicie go zaskoczyło. Tamten pociąg niczego im nie gwarantował. Owszem, ona uważała ze nie może być z SUGĄ ponieważ są zbyt różni, natomiast ona z Jinem wcale tak drastycznie się nie różnili, jednak na początku wszystko czym były jej myśli o Yoongim to strach. Jin nie chciał by kiedykolwiek się go bała, by kiedykolwiek odsuwała się na jego widok, bo boi się tego co zaraz się wydarzy. Nie chciał żeby go unikała i to własnie brak tamtego niesamowitego pociągu mu to gwarantował. Oczywiście, mogło się to różnie rozwinąć, ale to w tamtej chwili dotarło do niego jak bardzo jej odsuwanie się od SUGI przysuwa ją do niego. Pamiętał dokładnie jak za każdym razem patrzy na niego jak na królewicza, który ratuje ją przed smokiem.
I wtedy
dochodził do wniosku, że byli skazani na ten trójkąt.
Od kilku dni zastanawiał się jak przemówić SUDZE do rozsądku, żeby dał sobie spokój. Wiedział, że jeżeli zrobi to dobrze, to on po prostu się podda. Ale haczyk był taki, że on jeszcze musiał chcieć go posłuchać, a jak do tego doprowadzić tego już nie wiedział. Obiecał jej, że to załatwi, że ją od tego odciąży i weźmie to na siebie. I naprawdę chciał, ale dni mijały i choć spędzał je z SUGĄ, to za każdym razem kiedy na niego patrzył miał tylko pustkę.
Aż do tamtej
chwili na korytarzu.
Od tamtego pierwszego dnia SUGA był bardzo nieostrożny. Słowo roztrzepany byłoby nie na miejscu, ponieważ wcale nie był nieskrupulatny. Był bardzo. Ale Jin, który rozmyślał o tej samej kobiecie, o której on, zauważał rzeczy, których inni nawet nie połączyliby we wspólne fakty. Studiowanie instrukcji zamka wejściowego w swoim studiu, przeglądanie stron deweloperskich, wypady na cały dzień daleko poza Seul czy śledzenie najdrobniejszych nowinek jakich się o niej dowiedział były tylko małą częścią tego wszystkiego - choć niewątpliwe skrupulatnie składającą się na całość. Najistotniejsze było to, że Jin widział jak SUGA na nią patrzył. Nie było takiej chwili, żeby specjalnie odwrócił głowę w jej stronę, a jednak Jin wiedział, że śledzi każdy jej ruch. A jeśli nie mógł być zwrócony w jej stronę, to zamykał oczy i uważnie słuchał każdego słowa, każdego kroku i każdego oddechu. Jin wolał nawet nie myśleć jak musi reagować cale jego ciało, a co za tym idzie i jego umysł. Mimo to, pracując był zawsze całkowicie skupiony, jak zwykle idealnie balansując na granicy pracoholizmu.
Ale było coś
jeszcze...
Zmieniły się
niuanse.
Zmieniło się coś
pomiędzy nimi.
To już nie był
Yoongi i Jin Hyung. To było jak milion niewypowiedzianych słów.
Ponieważ za
każdym razem kiedy Yoongi patrzył na Jina widział, że z każdym dniem bardziej
ma coś, co powinno należeć do niego.
Ponieważ za
każdym razem kiedy Jin parzył na Yoongiego widział, jak pragnie zdobyć coś co
nie chce należeć do niego.
Patrzyli tak na
siebie za każdym razem, ale żaden z nich nie przyznał się, że wie o czym myśli
ten drugi. W ten sposób pewnego dnia przestali prawdziwie rozmawiać.
Potrafili tylko
na siebie patrzeć.
Tego dnia, w korytarzu usłyszał słowo, które wywróciło wszystko do góry nogami.
W końcu.
Jakby usłyszał
je po raz pierwszy - SUGA wypowiadający jej imię. Miał wrażenie, że swoim
głosem próbował zmieść wszystkich poza nimi z powierzchni Ziemi i Jin wiedział,
że w pewnym sensie mu się to udało.
To było dla Jina
takie dziwne i niespodziewane, bo główkował nad rozwiązaniem tego problemu nie
od dziś, a ostatnio poświęcał mu już każdą wolną myśl. A jednak w tej jednej
chwili wszystko samo wskoczyło na miejsce i układanka stała się kompletna.
Był tylko jedna
osoba, która potrafiła utrzymać SUGĘ z dala od niej i była to właśnie ona. I
niestety dla nich wszystkich, to ona musiała to powiedzieć, choć Jin wiedział,
że jeśli i on się tam znajdzie, to to całkowicie zmieni odbiór tych rewelacji.
Bo Jin wiedział, że szczerze jej na nim zależało, ale wiedział również, jak
bardzo było jej siebie wstyd właśnie przez niego, ponieważ nie potrafiła
zapanować nad tym trójkątem.
Żaden z nich nie
potrafił nad nim zapanować. Dlatego powinni przestać to robić.
Stał w tamtym
miejscu jeszcze dobrą chwilę przytłoczony kierunkiem, w który poszły jego
myśli, zwłaszcza tymi, które mówiły, że to naprawdę jest najlepsze rozwiązanie.
Nie chciał tego, oczywiście, że tego nie chciał! Ale jak bardzo tego nie
chciał, tak bardzo wiedział, że powinien iść w tym kierunku. Ryzyko było
ogromne, ale bardziej bał się, że to on sobie nie poradzi, a nie ona i własnie
to sprawiło, że się zdecydował.
Musieli stawić
temu czoła. Wyjść temu naprzeciw. Musieli przestać uciekać. Wszyscy, nie tylko
ona, jak próbował jej wmówić. Każdy z nich, razem i osobno, powinni to pokonać.
Nie sadził
tylko, że zdecyduje się na tak drastyczny pomysł...
Ruszył się w
końcu.
Choć wszystkie
te przemyślenia trwały zaledwie chwilę, to zdążyły wszystko dokładnie
uporządkować w jego głowie. Jednocześnie po raz pierwszy postanowił skorzystać
z wiedzy jaką miał o SUDZE, a co za tym idzie z władzy jaką nad nim miał,
dzięki niej.
Stanął pod
drzwiami jego studia i chciał usłyszeć cokolwiek co tam się działo, ale
pomieszczenie było dźwiękoszczelne. Wziął głęboki wdech i wpisał w zamku datę
jej urodzin, zirytowany, że nie pomylił się nawet w tym.
W drodze do domu przejeżdżał obok stacji benzynowej i to mu przypomniało jak jadąc do SUGI zatrzymał się na jednej z nich, udając, że musi zatankować, choć tak naprawdę powód jego wizyty był zupełnie inny. Chodziło o to jedno, konkretne, drobne opakowanie, które mu później podarował...
To było dla
niego trudne, zostawić ich tam ze sobą. A jednak, z powodu, którego na razie
nie rozumiał, kiedy już faktycznie przyszło do zrobienia tego, było
zadziwiająco łatwo. Może po prostu chodziło o dopuszczenie do siebie tej myśli,
a może o to, że to dopiero teraz musiał sobie z tym radzić?
Ludzie schodzą
się i rozstają, i nie ma w tym niczego dziwnego, że poznaje się osobę, która z
kimś kiedyś już była. Tak po prostu jest. To tak Jin o tym myślał. SUGA będzie
człowiekiem z jej przeszłości, nie utkną w wiecznym zainteresowaniu, bo przejdą
przez to i dadzą temu odejść. Doświadczą tego przed czym próbowali uciekać,
choć im się nie udawało, i ruszą na przód. Więc staną się swoją przeszłością,
epizodem. Absolutnie nie łudził się, że nic nieznaczącym epizodem, nie, ale
krótkim fragmentem życia, w jakiś szalony sposób niezbędnym żeby dalej
dorastać. Problemem Jina w tamtej chwili było co innego - ta przeszłość była
teraz jego teraźniejszością. To się jeszcze nie wydarzyło, to wciąż trwało i w
tej chwili był tym trzecim bardziej niż kiedykolwiek przedtem.
Najbardziej
frustrowała go pułapka jaką był jego własny umysł. Mógł nim wszystko napędzić,
wyolbrzymić lub samego siebie umniejszyć. I była to najgorsza i najgroźniejsza
jednocześnie rzecz jaką mógł zrobić. Ponieważ właśnie teraz próbował się nie
zapętlić w myśleniu o tym, co zrobić by nie być gorszym od SUGI. Nie myśleć o
tym, czy ona nie będzie żałować bycia przy nim, czy nie będzie ich porównywać
stwierdzając jednocześnie, że SUGA jest lepszy. Bo rozsądna część jego -
dokładnie ta, która zostawiła ich samych w tamtym domu - wiedziała, że ona
nigdy, nigdy ich nie porównywała. Że nigdy by tego nie zrobiła, bo byli dla
niej dwójką zupełnie innych ludzi. Że wolała jego, że zawsze tak było i że
nigdy, nawet przez sekundę, nie wahała się, że tak faktycznie jest. Ta rozsądna
część jego wiedziała, że ona i SUGA są tylko iskrą i benzyną.
I to własnie ta
rozsądna część jego, puściła ją wolno. Puściła swoją miłość wolno, czekając aż
do niego wróci.
Ale ta druga
bała się swojej reakcji na ten powrót. Ponieważ ona mu ufała, ufała, że on wie
co robi. Że nigdy by jej celowo nie skrzywdził. Że będą taką samą parą jak
wcześniej. Że to nie było ultimatum.
Jak mógł być
kimś godnym zaufania, jeśli w tej chwili potrafił samemu sobie ufać?
To było trudne,
długie i nużące radzić sobie z tym. Ponieważ wbrew wszystkim szczerym uczuciom
i rozsądnym myślom, między nią i SUGĄ była niezwykła więź. Niezwykłe
porozumienie, o którym ludzie piszą książki i piosenki. Mieli miedzy sobą
chemię w najczystszej postaci. I on widział ją więcej razy, niż oni pozwolili
sobie choć o niej pomysleć.
Założył granatową katanę, a potem czarną czapkę z daszkiem i ostatni raz spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Wyglądał na zmarnowanego, a nie tak miało być. Zabrał kluczyki z wieszaka i poszedł do samochodu.
Czy gdyby Jin
wiedział o tamtym wyjściu na premierę filmu robiłby wszystko, żeby nie
poszła?
Nie był pewny,
ale podejrzewał, że nie próbowałby ich zatrzymać. Im bardziej tamta dwójka się
powstrzymywała, tym bardziej się napędzała i to musiało któregoś dnia
wybuchnąć. Cóż, niespodziewanie dla niego samego, to on okazał się być tym,
który spowodował, że iskra i benzyna zetknęły się i eksplodowały.
Czy był
zaskoczony kiedy tamtego dnia wszędzie widział ich zdjęcie na czerwonym
dywanie?
Był. Był bardzo.
I to w tamtej chwili miał dość czekania, podchodów i zastanawiania się czy może
chciałaby na niego spojrzeć inaczej niż na przyjaciela. To tamtego dnia
pomyślał, że czas najwyższy wejść pomiędzy iskrę i benzynę...
Czy był
zaskoczony widząc na zdjęciach jak SUGA na nią patrzy?
Nie był. Nie był
ani trochę. To był dokładnie ten rodzaj spojrzenia, którym obdarowuje się
kogoś, na kim ci szczególnie zależy. A SUDZE zależało bardzo i Jin wiedział to
od samego początku. Ale nie chciał by wiedzieli o tym inni, nie chciał, by
ktokolwiek dostrzegał to coś między nimi, bo chciał żeby to należało do niego.
A potem dowiedział się ze wyszli razem, własnie oni, i pozwolili innym
doświadczyć tej chemii.
Czy gdyby
wiedział, że tamten wieczór skończy się własnie tak, zrobiłby cokolwiek żeby
ich przed tym powstrzymać?
Tak.
Ale iskra i
benzyna, i tak pewnego dnia by wybuchły. Musiały. Takie było ich przeznaczenie.
Tak po prostu musiało się stać.
Rozejrzał się,
ale okolica była zupełnie pusta. SUGA doskonale wiedział jakie miejsce wybrać,
żeby oboje czuli się tam najlepiej. SUGA wiedział i rozumiał wiele rzeczy, do
których on nigdy nawet się nie zbliży. Smuciło go to, ale z drugiej strony
wiedział, że gdyby nie jego przyjaciel, nigdy nawet nie byłby świadom tych
wszystkich detali. W pewien sposób to dzięki Yoongiemu mógł starać się jeszcze
bardziej.
Czy Jin
kiedykolwiek był wdzięczny SUDZE za to wszystko co nieświadomie dla nich
zrobił?
Był. Naprawdę
był. I myśląc o swoim przyjacielu było mu szczerze przykro, ponieważ naprawdę nigdy
nie chciał dla niego źle. Nigdy nie chciał, by musiał jakkolwiek cierpieć, a
teraz stał się powodem jego cierpienia. A przynajmniej tak sądził, ponieważ
pewne rzeczy jeszcze się nie roztrzygły.
Spojrzał na
cyferblat zegara, została minuta. Wyszedł z samochodu i oparł się o drzwi,
czekając. Któryś z nich na pewno zostanie tym zranionym i ta część była
absolutnie nieunikniona. Żałował tylko, że żaden z nich nie może uchronić jej
przed cierpieniem.
I wtedy to
zobaczył. Klamka drgnęła, drzwi się otworzyły, a ona stanęła przed domem.
Wstrzymywała oddech, a w jej oczach widział, że w tej chwili jest jednym
wielkim bałaganem.
Rozpromienił się
jak świat o brzasku na jej widok, nawet nie próbując ukrywać swojego szczęścia.
Został tym, któremu powiedziała tak i w tej chwili reszta naprawdę przestała
mieć znaczenie. Naprawdę tamta chwila stała się przeszłością, dokładnie tak,
jak jego intuicja podpowiedziała mu to wczoraj w korytarzu.
Zobaczył, że
oddycha z ulgą widząc jego szczery uśmiech, a potem zbiega po schodach do
niego. Otworzył jej drzwi i wpuścił ją do samochodu, a potem sam zasiadł za
kierownicą.
Patrzyli na
siebie przez chwilę po prostu milcząc. To był ten ciepły rodzaj milczenia,
który mówił więcej niż niejedno pokrzepiające słowo. Ale jego oczy mówiły też,
że jeśli pewnego dnia będzie chciała z nim porozmawiać o tym co się wydarzyło,
to że może zawsze to zrobić. I miał szczerą nadzieję, że rozumie to spojrzenie.
A potem zobaczył jak przytaknęła głową, dając mu jasno do zrozumienia, że wie
co jego oczy do niej mówią.
Uśmiechnął się
do niej ciepło.
- Pewnie jesteś
głodna - powiedział odpalając silnik i po wrzuceniu biegu łapiąc jej dłoń. -
Czytałem o świetnej knajpie w okolicy. Jedziemy?