sobota, 14 grudnia 2013

Myślałam... I

WE ARE NOT LOVERS BUT MORE THAN FRIENDS


Moment, w którym zobaczyłem Cię po raz pierwszy 
Był jak sen
To za sprawą Twojego uśmiechu, który jest tak piękny jak u anioła
Jakby to było, gdybyś była tylko moja?
To wyobrażenie sprawia, że czuję się szczęśliwy

Dzielilibyśmy się słuchawkami
Uśmiechałabyś się do mnie, a promienie jaśniejącego słońca świeciłyby wprost na nas
Nie przejmowalibyśmy się spojrzeniami przechodniów
Czas, w którym patrzyłabyś na mnie, byłby zbyt cenny, żebym mógł go marnować
Chciałbym, żebyś wiedziała

Wyobrażam sobie Ciebie
Wyobrażam sobie jak uśmiechasz się do mnie
Wyobrażam sobie jak trzymasz moją rękę
Chciałbym rzucić na Ciebie zaklęcie, które sprawiłoby, że byłabyś moja
Wyobrażam sobie Ciebie
Wyobrażam sobie, jak śpisz w moich ramionach
Wyobrażam sobie, jak mnie całujesz
Wyobrażam sobie te wszystkie słodkie rzeczy

Buduję biały dom na zielonym wzgórzu
Tam oboje bawimy się na żółtych huśtawkach
Budzę Cię rankiem
Podając poranną kawę
To wyobrażenie sprawia, że jestem szczęśliwy

To jest inne od tych dziecinnych marzeń
Typu chodzenie po chmurach
Mój czwarty palec mówi mi
Rzeczywistość jest jak sen
Ale ten sen, ten sen różni się od zwykłych snów
Prawda jest taka, że miłość do Ciebie jest dla mnie jak marzenie

Każdego dnia wyobrażam sobie, że jestem przy Tobie
Wyobrażam sobie siebie
Siebie tulącego Ciebie
To marzenie jest takie wspaniałe

Wyobrażam sobie nas, każdego dnia
Wyobrażam sobie, że jesteśmy dwoma dopełniającymi się połówkami
Wyobrażam sobie nas poznających się coraz lepiej

Mam nadzieję, że mój sen stanie się jawą
Kocham Cię
Zostań przy mnie
Kocham Cię
Przyznaję się
Moje wyobrażenie miłości to Ty
(Tłumaczenie piosenki "IMAGINE" zespołu CN BLUE pochodzi z portalu tekstowo.pl)


Myślę, że większość osób odebrałaby tekst tej piosenki jako marzenie pary kochanków  o wspólnym życiu. Nie oszukujmy się też, że sens utworu jest inny, bo zapewne to nie prawda. A mimo to, ja nigdy, nigdy nie postrzegałam go właśnie tak. W swojej głowie bez problemu odtwarzałam każde wyobrażenie podmiotu lirycznego, ale bohaterowie tej historii nigdy nie patrzyli na siebie tym rodzajem miłości. 
Mówi się, że widzi się tylko to, co chce się widzieć. W moim przypadku ta piosenka dokładnie pokazuje jak trafne są te słowa. Bo bardziej cenię przyjaźń i właśnie to zawsze widziałam w oczach tej bezimiennej, ale szczęśliwej pary. Parę przyjaciół, najlepszych, tak bliskich, jakby byli mocno kochającym się rodzeństwem.
Nigdy nie odnalazłam innego powodu dla mojej fascynacji takim rodzajem więzi, niż to, że mam starsze rodzeństwo. Trójkę braci. Ale myśląc o tym, patrząc na innych, odkrywam, że gdyby nie kolosalna różnica wieku między nami, nigdy bym nie postrzegała ich przez tak niewiarygodny pryzmat. Są dla mnie najważniejsi na świecie, jak kolwiek źle by to nie brzmiało, bo mam rodziców i kocham ich. A jednak na to idiotyczne pytanie jakim jest: "Kogo kochasz najbardziej?" bez wahania, zawsze odpowiem: "Braci." Tylko że, no właśnie, więzy krwi nie są mi do tego potrzebne. I chyba tutaj jest pies pogrzebany. 
Kiedy pewnego dnia odkryłam, że tworzę opowiadania nie po to, by się wyrazić, a po to, by moc siebe zrozumieć, nastąpił  przełom. Bo i ja sama zaczęłam inaczej je postrzegać. Zaczęłam rozumieć dlaczego są właśnie takie. I im dłużej żyję z tą wiedzą, tym lepiej siebie rozumiem. Tym łatwiej mi siebie odbierać. I to naprawdę prawda, że najlepiej pozna mnie ten, kto czyta moje historie. Bo mimo, że ja sama się przed kimś nie otwarłam, on znalazł klamkę. Bo naprawdę jestem beznadziejna w mówieniu o swoich uczuciach. Naprawdę tego nie potrafię, bo zawsze brak mi słów. Ale kiedy tworzę postać - od zera - to łatwiej mi dac jej coś ze mnie. Bo wtedy mam czas na znalezienie odpowiednich słów. I ostatnio też tak było. 
Jestem w trakcie pisania długiej historii i mimo, że jestem dopiero w 1/4, to część którą już skończyłam, dotyczy dziewczyny, która jak żadna inna jaką stworzyłam, jest do mnie podobna. Ale mimo tego, że nie jest ani trochę przerysowana fizycznie, mimo że historia dzieje się w uprzyszłości i na swój sposób ona jest właśnie mną - tą, którą mogłabym być, taką z całą ceną jaką przyszłoby mi za to zapłacić - to nie ja. Bo A-Na miała i ma coś, co dla mnie zawsze będzie tylko wyobrażeniem. I nawet mimo tego, że tamta postać wie, że to straci, to jest to jednocześnie powód, dla którego ja tego nie zyskam. 
To nieprawdopodobna w swojej platonicznej relacji przyjazń kobiety i mężczyzny. Rodzaj więzi, którego nigdy nie potrafiłam opisać, bo tak beznadziejnie mocno go pragnęłam. Ale teraz było inaczej. Wizje pojawiały się w mojej głowie jakby były snem, a słowa same wypływały spod moich palców. Ale to jak dobrze czułam się wtedy w swojej wyobraźni sprawiło, że teraz za tym tęsknię. Tęsknię za czymś, czego nigdy nie miałam... A to dezorientujący ból. 
Wiem to, bo już tak tęsknię. Za kimś prawdziwym...
Poznałam kiedyś chłopca. Był dla mnie i wciąż jest przystojny, ale ponieważ nigdy nie postrzegałam go jako partnera, to najlepszym określeniem jakie mi się nasuwa myśląc o jego fizyczności jest, po prostu, piękny. Bo od chwili, w której poznałam jego sposób myślenia, zawsze, zawsze postrzegałam go tylko jak brata. A to dla mnie najlepszy rodzaj przyjaźni. Stopień więzi, w którym ludzie patrzą tylko na swoje wnetrza. I jeśli potrafię nadać temu słowa, opisać to, to dla mnie jest to taka chwila, w której on przychodzi do twojego domu po zmroku, bo z jakiegoś powodu nie możesz spać.  Kładzie się obok ciebie i przytula cię, bo wie, że tylko dzięki temu spokojnie zaśniesz.  Dla mnie to ten moment, w którym spoglądasz na niego, bo wiesz, że to o tobie myśli w tej chwili i gdy łapie twój wzrok uśmiecha się szeroko, bo on wie, co i ty myślisz w tej chwili. Dla mnie to ten moment, w którym gdy brak ci zapału do tego co zawsze stoi przed tobą, myślisz o nim i natychmiast uśmiechasz się szeroko, bo dzięki wizji jego osoby świat staje się piękniejszy. Bo masz go i wiesz, że ci pomoże. I że nigdy cię nie zostawi. Że nigdy nie opuści swojej siostrzyczki.  
Jak żeglarz i jego gwiazda. Gwiazda, do której płynie każdego dnia. Oni nigdy się nie dotkną, ale zawsze na siebie patrzą. 
A tamten poznamy chłopak nie jest nawet moim bliskimi kolegą. Minęło też tyle czasu, że niemal się z tym pogodziłam.  I choć wręcz niemoralnie płatoniczą sympatią darzę 99% procent mężczyzn i mogłabym otaczać się nimi z każdej strony, to on zawsze pozostanie na swój sposób wyjątkowy. Pragnienie spędzania z nim czasu, tak jak widzę to w swojej głowie, zawsze będzie moim niespełnionym, obezwładniającym marzeniem. I choć on nigdy się o tym nie dowie, zawsze będzie moim bratem. Zawsze będę kochać go właśnie tak. Bo zawsze był tym brakującym elementem. I tym, który sprawił, że zaczęłam zauważać własne priorytety. I zawsze będę mu za to wdzięczna. Mojemu czwartemu braciszkowi. 
Więc piosenka jest o parze kochanków. A ja zmieniłabym tą, często jakże ambiwalentną, ale niezwykłą, miłość na przyjażń. Dlatego nie tęsknię za piękną wizją miłości w tej piosence, a moja własną - piękna wizją przyjaźni. Tą z mojej głowy. 
I ktoś bliski powiedział mi, że to rozumie. Że wie, że tak niezwykły rodzaj więzi istnieje, bo sam tego doświadczył. I nie wie jak bardzo się z tego cieszę, ale ja nie wierzę. Bo bardzo długo tego pragnęłam, i bo wiem, jak skończyło się to u niej. Ta osoba, ta kobieta, jest najbliższą do mojego określenia więzi z drugą kobietą. Nazwanie jej siostrą to najwięcej ile mogę uczynić. Bo wolę braci...
I im starsza jestem tym bardziej dostrzegam, że przyjaźń z własną płcią jest dla mnie trudna... niewygodna... dziwna i obca. Staram się, ale wiem, że zbyt mało. A mimo to, nie chcę tego zmieniać. Ale przyjaźń z mężczyzną, posiadanie osoby, która byłaby dla mnie niczym rodzony brat, jest czymś o co walczyłabym jak lwica. Bo nie wyobrażam sobie życia bez rodzeństwa. Bez takiej więzi. I im starsza jestem, tym bardziej tego potrzebuję, i tym mniej w to wierzę.  

Dla mnie to inne od tych dziecięcych marzeń, typu chodzenie po chmurach...
Dla mnie to inne, ale tak samo nieosiągalne...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

blog wspiera akcję:

blog wspiera akcję: